Na początku tygodnia służby specjalne Stanów Zjednoczonych informowały, że satelitarny system podczerwieni (Space-Based Infrared System) wykrył w rejonie w momencie katastrofy wybuch. Amerykanie nie byli jednak pewni, czy do eksplozji doszło na pokładzie samolotu.
Telewizja CNN podała, że po analizach informacji wywiadowczych sprzed katastrofy wywiad USA doszedł jednak do wniosku, że wybuch bomby w luku bagażowym albo w innym miejscu samolotu jest bardzo prawdopodobny.
Główne podejrzenie padło na dżihadystów związanych z Państwem Islamskim, którzy są aktywni na Półwyspie Synaj. Amerykańska ambasada w Kairze już wcześniej zakazała amerykańskim dyplomatom podróży w ten rejon Egiptu do czasu zakończenia śledztwa w sprawie przyczyn katastrofy.