Jak mówił Hollande, nie jest to wojna przeciwko jakiejkolwiek cywilizacji, bo zamachowcy nie reprezentują żadnej cywilizacji. Prezydent dodał, że paryskie zamachy zostały zaplanowane w Syrii, ich przygotowanie rozpoczęło się w Belgii, a przeprowadzono je we Francji.
Francuski prezydent zapowiedział, że po ostatnich wydarzeniach jego kraj zwiększy intensywność nalotów przeciwko dżihadystom w Syrii. Do tego będzie jednak potrzebna międzynarodowa koalicja. Dlatego w najbliższych dniach ma spotkać się z prezydentami Rosji i Stanów Zjednoczonych. Francois Hollande poinformował też, że wśród ofiar piątkowych zamachów są przedstawiciele 19 narodowości.
Hollande poinformował, że w rejon Zatoki Perskiej kieruje się lotniskowiec Charles de Gaulle, co umożliwi przeprowadzanie falowych nalotów na centra dowodzenia, magazyny, ośrodki szkolenia terrorystów i zakłady petrochemiczne, bo ropa to główne źródło zaopatrzenia finansowego Państwa Islamskiego. W tej chwili w bazach w Zjednoczonych Emiratach Arabskich i w Jordanii stacjonuje dwanaście myśliwców bojowych i samolot pozwalający na zaopatrywanie się w paliwo w powietrzu. Syria stała się, według Hollande’a, największą na świecie fabryką produkującą terrorystów.
Prezydent zapowiedział też zmiany w konstytucji i złożenie projektu wydłużającego funkcjonowanie stanu wyjątkowego do trzech miesięcy. Chce też, by Unia Europejska zgodziła się do końca roku w sprawie rejestru nazwisk pasażerów samolotów. Apeluje też o efektywną kontrolę zewnętrznych granic Unii. Inaczej grozi nam powrót do systemu przejść granicznych i dekonstrukcja Unii Europejskiej - powiedział.
Francois Hollande podjął także temat uchodźców. Jego zdaniem ci, którzy na to zasługują, powinni mieć przyznawany status azylantów politycznych, reszta musi być odesłana do ich państw.
W piątkowych atakach na kilka miejsc w Paryżu zginęło 129 osób. Państwo Islamskie twierdzi, że to ono jest sprawcą zamachów.