Przygotowania do zgładzenia brytyjskiego dżihadysty trwały rok - pisze "Daily Mail". Wcześniej mówiło się o tym, że przeprowadzono ją głównie za pomocą dronów. Raport wykazuje jednak, że w operacji brały udział też wojska lądowe. W nocy 11 listopada dwa amerykańskie śmigłowce Chinook przewiozły żołnierzy brytyjskich jednostek specjalnych na syryjską pustynię, 35 kilometrów od kontrolowanej przez samozwańcze Państwo Islamskie Rakki. Stamtąd przejechali samochodami i ustawili się w odległości kilometra od miasta.

Reklama

Z tej lokalizacji wysłali zdalnie sterowane miniaturowe helikoptery, które namierzały dżihadystów wchodzących do jednego z budynków. Obrazy z kamer przesyłano do dowództwa brytyjskich wojsk specjalnych i amerykańskiego dowództwa w Katarze. Gdy na ekranach pojawił się Jihadi John, natychmiast wydano rozkaz ataku. Dokonano go z udziałem drona Reaper.

Muhammad Emwazi zwany Jihadi Johnem był Brytyjczykiem kuwejckiego pochodzenia. Od sierpnia pojawiał się na wielu filmach z egzekucji, dokonywanych przez członków tak zwanego Państwa Islamskiego. To on był najczęściej egzekutorem. Pseudonim nadano mu ze względu na brytyjski akcent.