Dwaj polscy więźniowie, którzy trafili do najbardziej strzeżonego zakładu karnego w Norwegii pokonało zabezpieczenia, przeskoczyli wysoki, 7-metrowy płot i znaleźli się na wolności. Nie nacieszyli się długo jednak swoim sukcesem. Jeden od razu wpadł w ręce policji, drugiego złapano po 18 godzinach pościgu.
Jak twierdzi dyrektor placówki w Kongsvinger, Gaute Enger to pierwsza taka sytuacja w historii oddziału. Od momentu jego otwarcia w 2003 nikomu nie udało się z niego uciec - podaje RMF FM.