Takie "prowokacyjne działania" – podkreślił Lu Kang z ministerstwa spraw zagranicznych, "naruszają suwerenność ChRL i stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa naszego kraju". Oświadczenie chińskiego MSZ w tej sprawie opublikowała w poniedziałek chińska agencja rządowa Xinhua.
Do incydentu doszło zaledwie na kilka godzin przed rozmową telefoniczną prezydenta USA Donalda Trumpa z chińskim prezydentem Xi Jinpingiem, która ma poprzedzić ich spotkanie w ramach szczytu G20 (7-8 lipca) – zaznacza w komentarzu agencja Reutera.
Do incydentu z udziałem amerykańskiej floty wojennej na Morzu Południowochińskim doszło w niedzielę. Amerykański niszczyciel przepłynął w odległości 12 mil morskich od wyspy Triton na Morzu Południowochińskim, wchodzącej w skład Wysp Paracelskich, uważanych przez Chiny za ich terytorium, co kwestionują kraje regionu oraz USA.
USA oskarżają Chiny o militaryzowanie Morza Południowochińskiego poprzez umieszczanie obiektów wojskowych na usypywanych tam sztucznie wyspach. Władze w Pekinie krytykują natomiast podejmowanie przez siły amerykańskie ćwiczeń i patroli w tym rejonie.
25 maja amerykański niszczyciel rakietowy USS Dewey przepłynął w odległości 12 mil morskich od rafy Mischief, jednej z wysp w archipelagu Spratly na Morzu Południowochińskim, o które Pekin również toczy spory terytorialne z krajami regionu. Chiny ostro protestowały.
Był to pierwszy manewr w ramach swobody żeglugi przeprowadzony za prezydentury Donalda Trumpa. Wcześniej amerykańska marynarka wojenna kilkakrotnie dokonywała takich manewrów.
Chiny roszczą sobie prawa do większości akwenu Morza Południowochińskiego, przez który rocznie transportowane są towary i surowce o szacowanej wartości ponad 5 bln dolarów. Roszczenia terytorialne dotyczą Spratly i Wysp Paracelskich i od lat wywołują konflikty z krajami regionu, głównie z Wietnamem, Filipinami, Brunei i Tajwanem, a także w mniejszym stopniu z Malezją i Indonezją.