Gospodarka Chin jest wciąż mniejsza niż gospodarka USA, a chińska armia, choć szybko "nabiera muskulatury, wypada blado" przy amerykańskiej, ale ekonomia i siły zbrojne to nie wszystko. Trump jest mniej potężnym człowiekiem niż Xi, ponieważ ma "wąskie, transakcyjne podejście do cudzoziemców i wydaje się niezdolny do wdrożenia w kraju swego programu" - pisze "Economist".

Reklama

W ocenie tygodnika to, że Xi Jinping ma większy wpływ na świat niż prezydent USA, zwiastuje zły obrót rzeczy i "świat powinien się mieć na baczności". Prezydent najpotężniejszego kraju świata "jest słabszy w kraju i mniej skuteczny za granicą niż którykolwiek z jego niedawnych poprzedników"; w dużej mierze dlatego, że gardzi "wartościami i sojuszami, które stanowią podbudowę amerykańskich wpływów" - konstatuje "Economist".

Tymczasem przywódca największego autorytarnego państwa świata cieszy się szacunkiem, rządzi prawie równie silną ręką jak Mao Zedong, a jego kraj jest kołem zamachowym światowej gospodarki - wylicza tygodnik. "Economist" prognozuje, że nadchodzący zjazd Komunistycznej Partii Chin, który rozpocznie się 18 października, będzie wielką manifestacją siły chińskiego przywódcy. "Świat powinien zwrócić na to uwagę" - pisze.

Przypomina też, że podczas ostatniego szczytu w Davos Xi obiecał, że będzie promował wolny handel, globalizację i wspierał porozumienie klimatyczne z Paryża. Publiczność była zachwycona. "Przynajmniej - pomyśleli - jedno wielkie mocarstwo chce wspierać to, co słuszne" - konkluduje "Economist".