Prace nad ustawą odbywały się w rekordowym tempie ze wszystkimi czytaniami przeprowadzonymi w ciągu zaledwie sześciu godzin. W międzyczasie posłowie opozycji odparli próby rządu do powstrzymania dalszych prac nad dokumentem, wygrywając każde z kluczowych głosowań. To ostatnie - trzecie czytanie projektu - zaledwie jednym głosem (313 do 312).
Ustawa nakreśla ramy prawne dla rządowych starań o wydłużenie procesu wyjścia z Unii Europejskiej, wymagając od rządu uzyskania poparcia dla jakiegokolwiek przedstawionego terminu ze strony Izby Gmin. Posłowie mieliby także prawo do przedstawienia swojej, alternatywnej propozycji.
Do prac nad proponowaną legislacją doszło w toku nietypowej procedury wykorzystywanej w ostatnich tygodniach przez przeciwników rządowej strategii ws. brexitu, polegającej na przejęciu przez posłów kontroli nad porządkiem obrad w Izbie Gmin. W efekcie projekt został przyjęty, mimo że brytyjski rząd na żadnym etapie nie wyraził swojego poparcia dla jego zapisów, a wręcz aktywnie sprzeciwiał się jego treści.
Przedstawiciele administracji ostrzegali, że taki tryb prac nad ustawą stanowi "niebezpieczny konstytucyjny precedens", a konieczność uzyskania zgody parlamentu na dowolny termin przy napiętych terminach związanych z koniecznością uzyskania zgody na opóźnienie brexitu podczas przyszłotygodniowej Rady Europejskiej w Brukseli wręcz "zwiększa prawdopodobieństwo przypadkowego bezumownego brexitu".
Jakiekolwiek przedłużenie procedury opuszczenia Wspólnoty wymaga bowiem jednomyślnej zgody wszystkich pozostałych 27 państw członkowskich, a nowa ustawa wymagałaby dalszego procedowania takiego porozumienia z UE i potwierdzenia ustaleń w głosowaniu w Izbie Gmin, potencjalnie ledwie na godziny przed upływem obecnego terminu o 23:00 wieczorem czasu lokalnego (o północy czasu polskiego) w piątek 12 kwietnia.
Z kolei eurosceptyczni przedstawiciele rządzącej Partii Konserwatywnej oskarżali autorów projektu o "konstytucyjną rewolucję".
Jeden z nich, Bill Cash, tłumaczył, że to "smutny moment w konstytucyjnej historii" Zjednoczonego Królestwa i ocenił tempo prac nad ustawą za "haniebne", a inny - Peter Bone - wzywał spikera Izby Gmin do "zatrzymania tej farsy".
W czwartek projekt trafi do Izby Lordów, gdzie eurosceptycy będą prawdopodobnie próbowali podjąć próbę maksymalnego opóźnienia jego dalszego procedowania. Autorzy projektu zapewniali jednak w środę wieczorem, że zmobilizowali wystarczającą liczbę członków wyższej izby parlamentu, aby zapewnić jego przyjęcie.
Na tym etapie ustawa wciąż jeszcze nie została jeszcze przyjęta przez obie izby parlamentu i nie weszła w życie. Po ewentualnym przyjęciu przez Izbę Lordów konieczne będzie jeszcze uzyskania królewskiej zgody (ang. Royal Assent).
Wcześniej w środę brytyjska premier Theresa May i lider opozycyjnej Partii Pracy Jeremy Corbyn spotkali się w celu rozpoczęcia prac nad ewentualnym kompromisowym rozwiązaniem ws. brexitu, które mogłoby liczyć na poparcie większej części obu głównych partii w parlamencie.
Jeszcze przed rozmowami May podkreśliła, że jej zdaniem jest sporo obszarów, w których zgadza się z Corbynem ws. brexitu, nawiązując tym samym do jego wieloletniej krytycznej pozycji wobec Unii Europejskiej.
"Myślę, że oboje chcemy doprowadzić do wyjścia ze Wspólnoty z porozumieniem; myślę, że oboje chcemy chronić miejsca pracy, zakończyć swobodę przepływu osób i zdajemy sobie sprawę ze znaczenia umowy ws. wyjścia" - wyliczała.
Po zakończeniu spotkania Downing Street wydało krótki komunikat, w którym zaznaczono, że rozmowy były "konstruktywne", a "obie strony pokazały elastyczność i determinację, aby zakończyć obecną niepewność ws. brexitu". Jak dodano, uzgodniono plan dalszych spotkań w kolejnych dniach.
W podobnym tonie wypowiedział się rzecznik Partii Pracy, który również ocenił dyskusje jako "konstruktywne", choć zaznaczył, że mają one na razie jedynie "wstępny charakter".
Negocjacje z opozycją będą prawdopodobnie wymagały znacznej zmiany stanowiska negocjacyjnego rządu w Londynie, co może doprowadzić do jeszcze większych podziałów wśród Partii Konserwatywnej.
Partia Pracy opowiada się bowiem za tzw. miękkim brexitem, zakładającym przede wszystkim pozostanie w unii celnej, a także zbieżność regulacyjną ze wspólnym rynkiem UE przy jednoczesnym zachowaniu wspólnych instytucji, udziale w unijnych agencjach i programach (np. Erasmus) oraz bliskiej współpracy w zakresie polityki bezpieczeństwa.
Takie rozwiązanie wiązałoby się m.in. z dalszym brakiem kontroli nad polityką handlową wobec państw trzecich, której odzyskanie było jednym z haseł zwolenników brexitu w kampanii referendalnej z 2016 roku. Podczas ubiegłotygodniowego orientacyjnego głosowania w Izbie Gmin za dwoma podobnymi modelami odpowiedziało się zaledwie 36 i 32 z 313 posłów Partii Konserwatywnej.
Wśród rozważanych opcji jest także postulowane przez część Partii Pracy przeprowadzenie drugiego plebiscytu nad jakąkolwiek formą umowy wyjścia z UE, potencjalnie łącznie z opcją rezygnacji z opuszczenia Wspólnoty i zachowania obecnego członkostwa, które ma poparcie ledwie kilku deputowanych torysów.
Wielka Brytania ma czas do 12 kwietnia, by zdecydować się albo na brexit bez umowy, albo na wielomiesięczne przedłużenie członkostwa w UE i znalezienie nowego sposobu na wyjście z impasu politycznego. Mogłoby ono na przykład polegać na drugim referendum w sprawie brexitu lub znacznej zmianie proponowanego modelu relacji z UE (np. pozostanie we wspólnym rynku lub w unii celnej). Taki scenariusz wymagałby jednak udziału w majowych wyborach do PE.
Z Londynu Jakub Krupa (PAP)
jakr/ sp/