Biały Dom starał się nie nadawać dużej rangi półgodzinnemu spotkaniu prezydenta z dalajlamą. Bush zaprosił gościa do prywatnych apartamentów.

Reklama

"Nie chcemy w żadnym wypadku podgrzewać atmosfery i sprawiać wrażenia, że robimy na złość Chinom, z którymi mamy dobre stosunki i to w wielu dziedzinach" - powiedziała po spotkaniu rzeczniczka Białego Domu Dana Perino. Zaprzeczyła też, jakoby Bush w ten sposób chciał pogorszych stosunki USA z Chinami.

Mimo tych ostrożności, władze w Pekinie ostro skrytykowały spotkanie. Rzecznik chińskiego MSZ Liu Jianchao nazwał ją brutalną ingerencją w wewnętrzne sprawy Chin. "Tybet jest niezbywalną częścią chińskiego terytorium i kwestia tybetańska jest wyłącznie wewnętrzną sprawą Chin" - powiedział.

72-letni Dalajlama od 1959 roku przebywa na wygnaniu, od krwawego stłumienia przez Chiny powstania w Tybecie. Zawsze podkreśla, że pragnie tylko "prawdziwej autonomii", a nie niepodległości tej prowincji. Z kolei Pekin oskarża go o dążenie do oderwania Tybetu od Chin.

Reklama

Dalajlama w 1989 roku otrzymał pokojową Nagrodę Nobla. Dziś do wielu zaszczytów i odznaczeń będzie mógł dodać Złoty Medal Kongresu USA. To najwyższe amerykańskie odznaczenie. Dostali je między innymi Jan Paweł II, Matka Teresa z Kalkuty, Nelson Mandela oraz Tony Blair.