"Jesteś prawdziwym człowiekiem! Pomściłeś rodzinę i za to jesteśmy ci wdzięczni!" - krzyczało kilkuset demonstrantów witających Kałojewa na lotnisku Domodiedowo w Moskwie.

1 lipca 2002 roku mężczyzna stracił żonę i dwoje dzieci w katastrofie lotniczej. Samolot rozbił się nad południowymi Niemcami, przy granicy ze Szwajcarią. Samolot Baszkirskich Linii Lotniczych, prowadzony przez szwajcarskich kontrolerów lotniczych, zderzył się z towarowym boeingiem firmy DHL. W wypadku zginęło w sumie 71 osób.

Reklama

Osierocony mąż i ojciec po pochowaniu rodziny pojechał do Szwajcarii i odszukał mężczyznę, który feralnego dnia kontrolował ruch powietrzny nad Szwajcarią. Na oczach żony i trojga małych dzieci zasztyletował go, a następnie oddał się w ręce policji.

Szwajcarski sąd skazał go na osiem lat więzienia. W zeszłym tygodniu Szwajcarzy zdecydowali o przedterminowym uwolnieniu Rosjanina.

W ojczyźnie witano go z najwyższymi honorami. Kilkuset młodych ludzi, m.in. z prokremlowskiej młodzieżówki Nasi, skandowało na jego cześć przy drodze z lotniska do centrum Moskwy. Tajmuraz Mamsurow, prezydent Osetii Północnej (republiki, z której wywodzi się Kałojew), apelował, aby nie robić z Kałojewa bohatera, lecz jednocześnie zapowiedział, że na pewno się z nim spotka.

Reklama

Oficjalny raport w sprawie katastrofy głosił, że spowodowało ją niewłaściwe funkcjonowanie systemu kontroli lotów i nieodpowiednie przygotowanie załogi rosyjskiego Tu-154. Załoga nie była wystarczająco zaznajomiona z funkcjonowaniem pokładowego sygnalizatora antykolizyjnego TCAS (Traffic Alert and Collision Avoidance System).