Polacy odnoszą się "niejednoznacznie" do 17 stycznia 1945 roku i "można to zrozumieć" - pisze Jerofiejew w komentarzu dla rosyjskiej redakcji Deutsche Welle, opublikowanym w piątek. Tłumaczy w nim polski punkt widzenia tych wydarzeń, który - jak dodaje - "z radzieckiego, a teraz i putinowskiego punktu widzenia jest rażącą niewdzięcznością". "17 stycznia 1945 roku stolica Polski była rzeczywiście wyzwolona z rąk wojsk hitlerowskich", ale do Warszawy wkroczyli "pseudowyzwoliciele", jako że "w rezultacie Polska do 1989 roku została pozbawiona pełnowartościowej suwerenności państwowej" - wskazuje pisarz.

Reklama

Przypomina, że "z polskiego punktu widzenia totalitaryzm narodowo-socjalistyczny i według modelu sowieckiego są zjawiskami identycznymi" i Polskę dotknęły "masowe represje z obu stron". Pakt Ribbentrop-Mołotow, "który zadecydował o czwartym w historii rozbiorze Polski, był dla polskiej państwowości śmiertelny" - pisze Jerofiejew. Jednakże, jak zauważa, obecne "raptowne zaostrzenie" stosunków między Polską i Rosją jest związane z koniunkturą polityczną. Władimir Putin "kilkakrotnie jesienią powracał do polskiej historii", jednak w jego wypowiedziach o przedwojennym polskim ambasadorze Józefie Lipskim nie chodziło o osobę samego Lipskiego. Zdaniem Jerofiejewa "to właśnie Polska przeszkadza teraz rosyjskiemu prezydentowi w +resecie+ relacji z Europą na swoją korzyść".

Autor wskazuje, że osłabł obecnie opór krajów UE przeciwko polityce Rosji, podając przykłady Francji, Włoch i Niemiec. Dodaje, że "nawet w Ameryce (prezydent Donald) Trump także na swój sposób wysyła sygnały o chęci nawiązania stosunków z Moskwą". Na Ukrainie prezydent Wołodymyr Zełenski szuka kontaktów z Putinem w celu rozwiązania kwestii Donbasu i w tym kontekście "rozmiękczenie stanowiska Zachodu staje się jeśli nie usprawiedliwione, to zrozumiałe". Tylko Polska i kraje bałtyckie - pisze Jerofiejew - "nie chcą iść na kompromis polityczny". Polacy nie wierzą zapewnieniom Kremla, że nowy Związek Radziecki jest niemożliwy, bowiem z własnego doświadczenia wiedzą, że władze Rosji przyjęły zasadę, by "nigdy się do niczego nie przyznawać" - pisze Jerofiejew.

"Atak na Polskę niczego Rosji nie da. Polska nauczyła się Rosji przeciwstawiać" i dobrze ją zna - ocenia pisarz. Zauważa, że również Polska "ma swoje grzechy historyczne", jednak dotykanie "polskich bolesnych miejsc" może mieć konsekwencje dla Rosji. W Polsce "niewątpliwie istniał antysemityzm", ale na początku lat 50. XX wieku w ZSRR stalinowska walka z kosmopolityzmem "przerodziła się w otwarty antysemityzm" i była to "prawdziwa katastrofa" - przypomina autor. Tak więc, jego zdaniem, "więcej kłopotów niż pożytku" może wyniknąć z zakładania, że "Zachód wywrze presję na Polskę i zmusi ją do łagodniejszej postawy wobec Kremla" i grania w tym celu na antysemityzmie. Jest to też bezsensowne: "szybciej zmieni się Rosja, niż Polska ulegnie i przestanie obstawać przy swoim" - konkluduje Jerofiejew.