Najbardziej destrukcyjny wpływ na klimat ma wąska grupa osób i koncernów. Organizacja Carbon Majors wskazywała np., że 100 firm odpowiada aż za 71 proc. emisji gazów cieplarnianych, jakie trafiły do atmosfery od 1988 r. Z kolei Oxfam wyliczał, że 10 proc. najbogatszych odpowiada za połowę światowych emisji.
Jeff Bezos, prezes Amazona i najbogatszy człowiek świata, zapowiedział w poniedziałek przekazanie 10 mld dol. na cele związane z ochroną klimatu. Według aktualnych danych Bloomberga kwota ta stanowi ok. 7,6 proc. posiadanych przez niego aktywów finansowych (bez posiadanych przez niego nieruchomości). Pieniądze z Bezos Earth Fund mają sponsorować projekty naukowe, działania aktywistów, organizacji non profit i innych podmiotów zajmujących się ochroną środowiska. – Chcę wraz z innymi pracować nad wzmocnieniem znanych i szukaniem nowych sposobów walki z niszczycielskim wpływem zmian klimatu na naszą wspólną planetę – oświadczył Bezos.
Amazon, który – według ostatnich doniesień "Gazety Wyborczej” – planuje wejście na polski rynek e-handlu, przyznaje się do wyemitowania w 2018 r. ok. 44 mln ton CO2, co stanowi wynik zbliżony do krajów takich jak Norwegia czy Bułgaria. Amerykański gigant od lat krytykowany jest przez obrońców klimatu, w tym proekologicznie nastawioną część swoich pracowników. W zeszłym roku 8 tys. z nich podpisało list otwarty do Bezosa, domagając się od niego redukcji emisji, odejścia od paliw kopalnych i zakończenia współpracy z koncernami naftowymi, które wykorzystują technologie Amazona do poszukiwań złóż. W związku z narastającą presją Bezos obiecał neutralność klimatyczną swojej firmy do 2040 r. i przejście w pełni na energię z odnawialnych źródeł do 2030 r.
Datek Bezosa będzie drugim co do wielkości w historii aktów dobroczynnych. Palmę pierwszeństwa dzierży Warren Buffet, który 14 lat temu ogłosił, że przekaże łącznie 85 proc. swojego majątku na cele społeczne; do tej pory oddał łącznie 35 mld dol., większość na rzecz Fundacji Billa i Melindy Gatesów. Gest ten robi wrażenie także w kontekście wcześniejszej postawy szefa Amazona, nieraz krytykowanego za skromne w stosunku do posiadanego majątku zaangażowanie w dobroczynność – w 2018 r. przekazał na takie cele ok. 0,1 proc. swojego majątku.
Pierwsza setka bogatych mogłaby zebrać kwotę 235 mld dol.
Krytycy wskazują jednak, że nawet największy datek nie zastąpi zmian w modelu biznesowym Amazona. Grupa zrzeszająca proekologicznie nastawionych pracowników Amazona (Amazon Employees for Climate Justice) przyjęła deklarację Bezosa z zadowoleniem, ale podkreśla jednocześnie, że nie rekompensuje ona spalania paliw kopalnych i innych działań firmy, które przyczyniają się do zmian klimatycznych. "Pochwalamy dobroczynność Jeffa Bezosa, ale nie można dawać jedną ręką tego, co zabiera się drugą” – napisali na Twitterze.
Szef Amazona nie jest pierwszym z grona multimiliarderów, który angażuje się finansowo w walkę z globalnym ociepleniem. Z inicjatywy Billa Gatesa powstał m.in. fundusz o wartości miliarda dolarów na rzecz przełomowych przedsięwzięć energetycznych. Szef Microsoftu wspiera też działania na rzecz adaptacji do zmian klimatu, w tym przez grupy szczególnie narażone na ich skutki, m.in. rolników. W czerwcu br. ma się ukazać jego książka, "Jak uniknąć klimatycznej katastrofy”. Znani z zaangażowania w sprawy klimatyczne są też m.in. szef Tesli Elon Musk (20. miejsce na liście najbogatszych) czy były burmistrz Nowego Jorku Michael Bloomberg (nie został uwzględniony w rankingu prowadzonym przez swoją agencję, ale według Forbesa w zeszłym roku z majątkiem 55,5 mld dol. znalazłby się na 9. miejscu).
Jak obliczyliśmy, gdyby analogiczną do szefa Amazona część osobistego majątku przeznaczyło na ochronę klimatu także pozostałych czterech najbogatszych ludzi świata, powstałby fundusz o wartości 39,5 mld dol. Gdyby na walkę z kryzysem klimatycznym złożyła się w ten sposób pierwsza dziesiątka multimiliarderów, uzyskaliby kwotę 66 mld, a dwudziestka zebrałaby 106 mld. Cała setka rankingu Bloomberga po samoopodatkowaniu na wzór Bezosa byłaby w stanie uzyskać 235 mld dol.
To niemała kwota, ale wciąż dalece niewystarczająca, by rozwiązać problem kryzysu klimatycznego. Dla porównania, w 2018 r. – jak wynika z danych Climate Policy Initiative – na ochronę klimatu przeznaczono na całym świecie 546 mld dol., a według Międzynarodowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC) zatrzymanie wzrostu globalnych temperatur na poziomie 1,5 st. C (względem tych sprzed rewolucji przemysłowej) wymaga do 2050 r. inwestycji na średnim poziomie 3,5 bln dol. rocznie w samej energetyce; 3 bln dol. rocznie kosztowałoby zatrzymanie ocieplenia na poziomie 2 st. C.
Koszty zielonej transformacji tylko dla Polski mają wynieść – według rządowych szacunków – ok. 500 mld euro, a unijne plany związane z finansowaniem Europejskiego Zielonego Ładu stawiają sobie za cel mobilizację co najmniej 1 bln euro (1,1 bln dol.) na inwestycje do 2030 r. Oparcie systemu energetycznego USA w 100 proc. na OZE kosztowałoby z kolei przy obecnym poziomie rozwoju technologii – według wyliczeń Wood Mackenzie – 4,5 bln dol.
Osobną kwestią jest to, czy multimiliarderzy byliby skłonni pójść w ślady Bezosa. Oprócz osób o jednoznacznie proekologicznym wizerunku znajdziemy tam bowiem choćby prorepublikańskiego biznesmena Charlesa Kocha, który wraz z bratem jest oskarżany o pompowanie setek milionów dolarów w kampanie podważające wpływ człowieka na klimat.