Stanęły giełdy, banki nie mogły przelewać pieniędzy, zwykli użytkownicy nie mogli sprawdzić poczty, czy po prostu surfować po sieci. Ludzie bali się, że to atak terrorystyczny, który ma sparaliżować Bliski Wschód i Indie. Bo, w tajemniczych okolicznościach, ktoś albo coś przecięło kabel, który łączył je z cywilizowanym światem.

Reklama

Naprawa trochę potrwa, bo trzeba znaleźć przecięty kawałek kabla i wysłać tam nurków. Nie wiadomo także, jak bardzo zniszczona jest linia. Wojskowi chcą zaś sprawdzić, czy to faktycznie była zwykła awaria.

Na szczęście ten region nie jest tak skomputeryzowany jak np. Korea Południowa, gdzie praktycznie wszystkie urzędy, czy wojsko są uzależnione od internetu. Inaczej życie mieszkańców Bliskiego Wschodu i Egiptu zamieniłoby się w prawdziwy koszmar.