"Można powiedzieć, że wspólnota międzynarodowa nie znalazła jeszcze sposobu na skoordynowanie wysiłków w Afganistanie" - mówiła wczoraj szefowa Departamentu Stanu USA Condoleezza Rice. Mniej dyplomatyczni w swoich komentarzach są były ambasador USA przy ONZ Thomas Pickering i były dowódca sił NATO, amerykański generał James Jones. Konkluzja ich raportu opublikowanego wczoraj jest alarmująca: Afganistan znalazł się na dobrej drodze, by - tak jak Somalia - zostać zaliczonym do kategorii tzw. failed states, czyli państw zapomnianych wojen, bez efektywnego rządu, ogarniętych chaosem. "Tamtejsza rebelia poważnie zagraża osiągnięciom, jakie udało się wypracować w ostatnich sześciu latach naszej misji. Podminowuje też wiarę Afgańczyków w lepszą przyszłość ich kraju” - czytamy w dokumencie.

Reklama

Autorzy analizy nie owijają w bawełnę: sztandarowa misja NATO, w którą zainwestowano miliardy dolarów, może zakończyć się wielka klapą. A wówczas przyszłość Sojuszu Północnoatlantyckiego jako organizacji zdolnej sprawnie rozgrywać konflikty zbrojne stanie pod znakiem zapytania.

Jednak nie wszystko jeszcze zostało stracone. Zalecenia raportu Pickeringa-Jonesa są jednoznaczne - by zapobiec porażce misji pod Hindukuszem, należy tam jak najszybciej wysłać dodatkowych żołnierzy, którzy wzmocnią prawie 50-tysięczną koalicję. Dokument zaleca również przyjęcie jednej, spójnej strategii wobec Afganistanu i powołanie specjalnego wysłannika USA do tego kraju, który nadzorowałby wydawanie pomocowych pieniędzy.

Raport Pickeringa-Jonesa to druga w ciągu zaledwie kilku dni publikacja, która przestrzega NATO przed porażką w Afganistanie. Niedawno brytyjski dyplomata Daniel Korski napisał, że państwa Sojuszu, które teoretycznie biorą udział w misji, ale zwlekają z wysyłaniem swoich oddziałów do walki z rebelią, stawiając kolejne warunki dotyczące bezpieczeństwa swoich żołnierzy, w rzeczywistości zagrażają powodzeniu całej misji. "Niemcy, Włosi i Hiszpanie nie mają zamiaru wywiązywać się ze swoich sojuszniczych zobowiązań, co sprawia, że Amerykanie są coraz bardziej sfrustrowani. To nie żarty: tej misji grozi klapa" - nie ukrywa w rozmowie z DZIENNIKIEM Korski, który zajmował się odbudową Iraku i Afganistanu, a dziś doradza rządowi Hamida Karzaja w Kabulu. Jego zdaniem już na kwietniowym szczycie NATO w Bukareszcie może dojść do kryzysu, bo dysponujący 2,5-tysięcznym kontyngentem Kanadyjczycy mogą ogłosić wycofanie swoich oddziałów z niespokojnej, południowej prowincji Kandahar. "W ślad za Kanadyjczykami mogą pójść inni uczestnicy koalicji" - mówi Korski.

Reklama

Dla NATO byłaby to kompromitacja. "Sojusz nie może sobie pozwolić, by Afganistan stał się <upadłym państwem>. Od sukcesu misji zależy wiarygodność organizacji i jej przyszłość" - podsumowuje w rozmowie z DZIENNIKIEM Peter Felstead, ekspert ds. wojskowości z brytyjskiego ośrodka analitycznego Jane’s.