Na sobotniej konferencji członkowie kierownictwa LDP pokazali dziennikarzom zdjęcia, które dowodzą, że policyjni tajniacy na bieżąco informowali przełożonych o ruchach tłumu. Fotografia, zrobiona jakoby na kilka minut przed szturmem amerykańskiej ambasady, przedstawia postawnego mężczyznę trzymającego przy ustach krótkofalówkę i informującego centralę o sytuacji. Mimo to przez kolejną godzinę oddziały prewencyjne nie interweniowały.

Reklama

"Policja dobiła politycznego targu, zakładającego, że nie będzie reagować" - oświadczył wiceprzewodniczący LDP Nenad Milić. "Nikogo w tym kraju nie obchodziło, że dojdzie do demonstracji i że, niestety, mogą być ofiary w ludziach" - dodał.

W rezultacie czwartkowych zajść, gdy uszkodzono ambasady USA, Chorwacji, Turcji, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Bośni i Belgii, zginęła co najmniej jedna osoba, zaś kilkadziesiąt innych zostało rannych. "Rząd jest bezpośrednio odpowiedzialny za doprowadzenie do tych dramatycznych wydarzeń" - mówił członek władz LDP Ivan Andrić.

Analitycy już niemal od samych zajść mówią podobnie: Kosztunica postanowił skanalizować społeczną frustrację po utracie Kosowa i przejść na pozycje radykalne. To on i jego ministrowie publicznie bronili „młodzieży” i jej protestów przeciwko „pogwałceniu prawa międzynarodowego".

"To oczywiste, że rząd ponosi odpowiedzialność: najpierw tygodniami bombardował Serbów antyzachodnią propagandą, a w czwartek po prostu zwinął policję z ulic" - mówi DZIENNIKOWI Dejan Anastasijević, komentator polityczny tygodnika "Vreme".

Według Anastasijevicia belgradzkie zamieszki podsyciły wewnątrzserbskie podziały, również w rządzie. Gabinet Kosztunicy współtworzy Partia Demokratyczna prezydenta Borisa Tadicia, która jednoznacznie potępiła zamieszki - w przeciwieństwie do partii premiera, która pośrednio usprawiedliwiła sprawców. "Nie mam większych wątpliwości, że konfrontacja demokratów i umiarkowanych nacjonalistów w rządzie skończy się przyspieszonymi wyborami" - twierdzi analityk.

Eksperci rozważają jeszcze jeden, jak się dotychczas wydawało nieprawdopodobny, wariant rozwoju sytuacji. Kosztunica patrzy coraz przychylniejszym okiem na radykałów - partię, której lider Vojislav Szeszelj przebywa w areszcie w Hadze oskarżony o podjudzanie do zbrodni wojennych. W czwartek tuż przed rozpoczęciem zamieszek, na narodowym wiecu, który zgromadził 200 - 300 tys. ludzi, premier występował ramię w ramię z czołowym politykiem partii radykalnej - Tomislavem Nikoliciem. Wyglądali i przemawiali jak przyszli koalicjanci.