"Ta współpraca doprowadziła do ciężkich strat w naszych oddziałach, a czasem w atakach ginęli nawet cywile. Dlatego Rada Talibów postanowiła, że wszyscy czterej operatorzy muszą wyłączać urządzenia o piątej po południu i cisza w eterze ma trwać do godziny siódmej rano dnia następnego" - napisał w specjalnym oświadczeniu rzecznik talibów Zabiullah Mudżahid.

Reklama

Islamiści już wcześniej grozili operatorom komórkowym - bez rezultatu. Firmy usprawiedliwiały się tym, że nie są w stanie zapobiec wykorzystywaniu przez wojsko sygnału telekomunikacyjnego do śledzenia rebeliantów. W poniedziałek talibowie ponowili groźby. "Jeśli w ciągu trzech dni sieci komórkowe nie spełnią naszego żądania, weźmiemy na cel ich biura, lokalne przedstawicielstwa oraz maszty" - ogłosił Zabiullah Mudżahid.

Na razie jednak nic nie zapowiada tego, by kompanie telefonicznie się ugięły. W spełnienie gróźb przez talibów powątpiewają również eksperci. "To musiałaby być olbrzymia akcja prowadzona w skali całego kraju, a brak im ludzi, sprzętu i możliwości" - powiedział DZIENNIKOWI Alim Siddiki z misji ONZ w Afganistanie.

Poza tym wymuszenie ciszy w eterze uderzyłoby w samych talibów. Od lat korzystają oni z komórek do organizowania własnych oddziałów, błyskawicznej wymiany informacji o ruchach wojsk koalicji oraz przygotowywania ataków. I choć dla nikogo nie jest tajemnicą, że zachodnie wojska i jednostki antyterrorystyczne używają sygnałów telefonów satelitarnych i komórkowych do podsłuchiwania rozmów poszukiwanych islamistów oraz namierzania miejsc ich pobytu, to spokojnie mogą się bez tego obejść. W swoim arsenale Amerykanie oraz wojska NATO mają satelity szpiegowskie, które codziennie kierują w stronę Afganistanu czułe mikrofony i superdokładne kamery.

"Na groźby talibów trzeba spojrzeć inaczej. To po prostu część kampanii mającej powstrzymać kraj przed modernizacją, tak samo jak mordowanie nauczycieli i działaczy społecznych" - ocenia w rozmowie z nami Alim Siddiki. Byłoby to także uderzenie w jedną z najprężniej rozwijających się gałęzi biznesu, dzięki której kraj się w ostatnich latach rozwija, bo komórka stała się symbolem nowego Afganistanu. "Telefon ma dziś tutaj prawie każdy mieszkaniec miasta, dzięki niemu organizuje sobie życie i zarabia pieniądze. Bez telefonów poziom życia błyskawicznie spadnie" - dodaje Siddiki.

Więc paradoksalnie uderzenie talibów w operatorów sieci komórkowych mogłoby być ich pyrrusowym zwycięstwem: ludzie odwróciliby się od nich, bo upadek masztów przekaźnikowych i ciszę w eterze każdy Afgańczyk odczułby na własnej kieszeni.