Gazeta dotarła do listy poszukiwanych przez wywiad sił koalicyjnych terrorystów afgańskich. Wśród nich pojawia się nazwisko Bismelaha, syna Sarwara Khana, urodzonego w 1973 roku. "W czerwcu został namierzony przez polskie służby jako osoba blisko współpracująca z talibami" - mówi oficer rozpoznania wojskowego z pierwszej zmiany polskiego kontyngentu wojskowego w Afganistanie.
"Wcześniej informacje na jego temat przekazali nam Amerykanie, gdy obejmowaliśmy strefę" - dodaje.
Skarżył się przed kamerami
Bismelah przygotowywał zasadzki, między innymi na polskie konwoje. Według relacji żołnierzy ma też na sumieniu kradzieże, napady, morderstwa. "Był lokalnym watażką. Grabił ludność cywilną i w ten sposób pozyskiwał środki na działalność oddziału talibów, z którym współpracował" - dodaje inny polski żołnierz.
Kilka tygodni po zatrzymaniu wojskowych podejrzanych o zabicie cywilów w Nangar Khel telewizja TVN w programie "Superwizjer" pokazała reportaż z wioski. Wśród osób, które rozpaczały po stracie bliskich, był... Bismelah. "Polacy są najeźdźcami, nawet gubernator może to potwierdzić. Najechali na nas bez powodu" - mówił przed kamerami.
Oburzał się, że polscy żołnierze przesłuchali afgańskie kobiety, choć miejscowe prawo tego zabrania. "Chcę jedynie, by przestrzegano praw człowieka" - zakończył.
Nie zatrzymali go
"To bez wątpienia Bismelah" - mówi oficer rozpoznania. Dlaczego nie został zatrzymany, choć polski wywiad miał informacje na temat jego działalności?
Polscy żołnierze, z którymi rozmawiała "Rzeczpospolita", twierdzą, że wiedzieli doskonale, iż mieszkańcy wioski Nangar Khel współpracowali z talibami. Potwierdzają to także informacje amerykańskiego wywiadu. Według armii USA mieszkańcy wioski pomagali terrorystom organizować zasadzki na żołnierzy sił sojuszniczych, w tym także na Polaków.