Wciąż możemy zajadać się mozzarellą. Bez obaw, że jemy ser skażony rakotwórczymi dioksynami. Jak zapewnia rzeczniczka unijnej komisarz ds. zdrowia Andruli Wasiliu, Komisja Europejska otrzymała z Rzymu zapewnienie, iż skażona mozzarella znalazła się tylko na rynku lokalnym.

Reklama

To jednak nie wystarcza, by zupełnie odwołać alarm. "Ocenimy sytuację i zobaczymy, czy będzie konieczne jakiekolwiek działanie. Ilości dioksyn były wyższe, niż przewidują normy UE, lecz nie były one nadmierne" - tłumaczy rzeczniczka.

Zamieszanie wokół popularnego sera zaczęło się, gdy we Włoszech zamknięto ponad 80 wytwórni bawolej mozzarelli. Stwierdzono w nich łamanie norm sanitarnych i fałszowanie badań weterynaryjnych. W związku z doniesieniami o dioksynach import tego słynnego włoskiego sera zawiesiły czasowo Japonia i Korea Południowa.

Nie jest pewne, dlaczego rakotwórcze związki trafiły do mleka, z którego robi się ser. Najprawdopodobniej bydło w Kampanii karmiono paszą, w której były toksyczne odpadki z ton niewywożonych od miesięcy śmieci. Według innej teorii, winna jest przede wszystkim tak zwana ekomafia, która nielegalnie zakopuje śmieci na terenach, na których potem pasie się bydło.

Reklama