Środową ceremonię zaprzysiężenia Miedwiediewa zaplanowano w najdrobniejszych szczegółach. Zgodnie z tradycją odbędzie się ono w Wielkim Pałacu Kremlowskim. Jak zapewniali przedstawiciele administracji, uroczystość nie będzie się różnić od inauguracji Władimira Putina w 2000 i 2004 r. Miedwiediew przejdzie kremlowskimi korytarzami, by w sali św. Andrzeja złożyć przysięgę na konstytucję. Specjalny egzemplarz rosyjskiej ustawy zasadniczej zostanie uroczyście wniesiony przez oficerów elitarnego pułku kremlowskiego. Oprawna w skórę warana konstytucja to ta sama, na którą przysięgali wcześniej dwukrotnie Borys Jelcyn i Władimir Putin.

Reklama

Pierwsze zadanie

Jednak pierwsze godziny w charakterze prezydenta nie upłyną Miedwiediewowi wyłącznie na ceremoniach i przyjmowaniu gratulacji od dyplomatów. Jeszcze tego samego dnia pierwszym zadaniem, które wykona nowy gospodarz Kremla będzie zgłoszenie kandydatury Putina na nowego szefa rosyjskiego rządu. Dzień później Duma – co do tego nikt nie ma najmniejszych wątpliwości - zaakceptuje ją w głosowaniu i w ten sposób procedura przekazania władzy zostanie wypełniona. W piątek prezydent Miedwiediew i premier Putin z poczuciem dobrze wykonanego obowiązku staną na trybunie pod ścianami Kremla, by odebrać paradę z okazji 63. rocznicy zwycięstwa nad faszystami. Będą obserwować nie tylko tysiące defilujących żołnierzy, ale także kolumny czołgów przejeżdżające przez plac Czerwony i szybujące nad nim myśliwce i ciężkie samoloty transportowe. Po raz pierwszy od upadku ZSRR pojawią się też ciężki sprzęt, a nawet platformy z rakietami balistycznymi.

Moskwa już od wielu dni przygotowuje się na tę historyczną zmianę warty. W Białym Domu - siedzibie rządu, do której wkrótce przeniesie się Władimir Putin - trwa remont, a przez centrum stolicy już od 1 maja nie da się przejechać - na większości ulic dookoła Kremla ruch jest już częściowo ograniczony. Wzmocnione patrole milicji, nasilone kontrole, poogradzane ulice. Nic dziwnego - na środową inaugurację nowego prezydenta zjadą się przecież setki zagranicznych gości, a dwa dni później centrum miasta sparaliżuje przejazd pojazdów opancerzonych.

Reklama

Więcej władzy dla Putina

Pucowanie rządowych korytarzy i próbne przejazdy czołgów po placu Czerwonym to jednak tylko zewnętrzna strona przygotowań do przekazania władzy. W gabinetach Kremla i Białego Domu od tygodni trwają prace nad prawdziwą przeprowadzką. Dmitrij Miedwiediew przeniósł się do prezydenckich budynków jeszcze w marcu - od razu po wygranych wyborach, by jak tłumaczył, ułatwić "łagodne przekazanie władzy”. Nie ulega wątpliwości, że Putin i jego następca głowią się nad tym, by doprowadzić przy tym do możliwie najmniejszych zawirowań wśród kremlowskich frakcji. Ale jeszcze ważniejsza jest reorganizacja pracy rządu, tak by premier Putin dysponował większą władzą niż jego poprzednicy. "Chodzi o to, by nie łamiąc konstytucji, przekształcić funkcję premiera z czysto technicznej w polityczną" - mówi DZIENNIKOWI rosyjski politolog Aleksiej Makarkin.

Nie ma też wątpliwości, że Putin będzie chciał stworzyć w Białym Domu scentralizowaną strukturę, którą będzie mógł sprawnie kontrolować. Obecny premier Wiktor Zubkow podpisał już wiele rozporządzeń i nominacji, rozpoczynając reorganizację aparatu rządowego, a do Białego Domu zaczęli przeprowadzać się ludzie z Kremla. Na razie tylko płotki, pracownicy niezbędni do tego, by rząd mógł od razu rozpocząć pracę pełną parą. Najważniejsze zmiany dokonają się dopiero po inauguracji Miedwiediewa. Są trzymane w ścisłej tajemnicy, z dala od wścibskich telewizyjnych kamer. "Dopiero gdy poznamy nazwiska szefów administracji prezydenta i rządowego aparatu i osób odpowiedzialnych w obu strukturach za politykę kadrową, można będzie się pokusić o odgadywanie kremlowskich planów" - mówi Makarkin. Wiadomo jednak, że Putin będzie miał 6 zastępców, a analitycy zachodzą w głowę, czy któryś z nich będzie odpowiedzialny za kontrolę nad resortami siłowymi. Jeśli tak się stanie, nowy premier będzie mógł kontrolować armię i służby specjalne, choć oficjalnie będą one podlegać nowemu prezydentowi.

Już dzisiaj widać również, że rząd Putina będzie szczególnie dbać o dyscyplinę informacyjną. Na początku kwietnia Biały Dom zamknięto przed dziennikarzami. To czytelny znak, że od teraz wszelkie nieformalne kontakty mediów z urzędnikami, które też wcześniej nie były łatwe, będą po prostu niemożliwe. "Widać tu rękę Putina. Biały Dom coraz bardziej upodabnia się do administracji prezydenta, która dla prasy była zamkniętą twierdzą. Tam przypadkowe przecieki do mediów się po prostu nie zdarzają" - tłumaczy Makarkin.