Na celowniku mężczyzny znalazł się oddział jednego z towarzystw ubezpieczeniowych. Zażądał, by na miejsce przyjechali przedstawiciele władz i mediów. Na miejscu pojawiła się policja, która odcięła całą okolicę.

Reklama

Okazało się, że to dawny żołnierz, który domaga się od ubezpieczyciela wypłaty zaległej renty. Zwrócił się też do ambasadora Meksyku o azyl.

"Nazywam się Edgar Paz Morales. Jestem człowiekiem, który bronił ojczyzny i teraz władze nie liczą się ze mną" - powiedział napastnik. Krytykował też władze za niesprawiedliwe traktowanie zdemobilizowanych partyzantów.

Dawnego "guerillero" obezwładniło 10 policjantów w cywilu. Rzucili się na niego, przewrócili na ziemię i wyrwali mu z ręki granat.