Godzina policyjna, ogłoszona w środę przez prezydenta Francji Emmanuela Macrona, spotkała się głównie z negatywnym przyjęciem. Zarzuty wobec zaostrzenia przepisów mających hamować rozwój pandemii, wysuwają politycy i przedsiębiorcy.

To koniec kawiarni, bistr i restauracji, to śmierć francuskiego stylu życia – ubolewał w środę wieczorem w telewizji Guy Savoy, szef i właściciel restauracji, po raz czwarty uznanej rok temu za "najlepszą na świecie" w rankingu przewodnika La Liste.

Reklama

Senator centroprawicowej partii Republikanie (LR) Bruno Retailleau we wpisie w mediach społecznościowych wyraził nadzieję, że rząd uniknie błędów popełnionych w pierwszej fazie (epidemii). W duchu odpowiedzialności damy (senatorzy LR) rządowi środki skutecznej walki z pandemią, ale musimy mieć pewność, że zastosuje strategię, która pozwoli na rozerwanie łańcucha zakażeń.

Według pierwszego sekretarza Partii Socjalistycznej (PS) Oliviera Faure’a, godzina policyjna może być częścią rozwiązania. Ale polityk podkreślił, że nie wie, jak zrozumieć brak zachęty do zdalnej pracy w sytuacji, gdy zakażenia są liczniejsze w pracy i w transporcie publicznym niż w sferze prywatnej. Mer Paryża Anne Hidalgo nazwała godzinę policyjną "kolejną ciężką próbą" dla mieszkańców stolicy i wezwała ich do zwartości i zastosowania się do ogłoszonych przez prezydenta posunięć. Podołamy nowemu wezwaniu – zapewniała, zapowiadając solidarność z personelem szpitalnym i pomoc dla wszystkich, dzięki którym Paryż żyje – handlowców, restauratorów i "całego świata kultury".

"Witajcie w krainie absurdu" – napisał na Twitterze przywódca skrajnie lewicowej partii Francja Nieujarzmiona (LFI) Jean-Luc Melenchon. Polityk zauważył, że "Macron zakazuje chodzenia do barów i restauracji między godziną 20 a 6, podczas gdy do większości zakażeń dochodzi w szkołach i w miejscach pracy, między godziną 8 a 19". Szefowa skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego (RN) Marine Le Pen oceniła, że polityka testowania okazała się porażką. Wyczuwa się głębokie rozczarowanie u pielęgniarek i lekarzy szpitalnych, którzy "nie usłyszeli niczego, co zapowiadałoby odciążenie personelu" - zaznaczyła Le Pen.

Prezydent zapowiedział, że niestosowanie się do godziny policyjnej karane będzie grzywną 135 euro, podwyższonej do 1500 euro w wypadku recydywy. Francja nie ma wystarczającej liczby policjantów do pilnowania godziny policyjnej – stwierdził szef centrowego Związku Demokratów i Niezależnych (UDI) Jean-Christophe Lagarde.

Większość występujących w radiu i telewizji lekarzy epidemiologów wyrażało przekonanie, że godzina policyjna może "do pewnego stopnia" zmniejszyć nacisk na szpitale. Jak mówił w telewizji C News dr Martin Blanchier, szpitale mogą pęknąć w szwach w ciągu najbliższych trzech tygodni", gdyż "grozi im brak miejsc i personelu.

Reklama

Ze szczególnym niezadowoleniem powitali godzinę policyjną pracownicy i właściciele bistr, kawiarni i restauracji oraz kin i teatrów. Po trzech miesiącach zamknięcia i strat z tym związanych koniec pracy o godz. 21 rozłoży mnie na obie łopatki – ze łzami w oczach skarżyła się w reportażu telewizji France 2 szefowa lokalu w Montparnasse, rozrywkowej dzielnicy Paryża. "To śmierć zapowiedziana" – czytamy we wspólnym komunikacie związków i stowarzyszeń hotelarstwa i restauracji. Niemal wszyscy przedstawiciele tych branży tłumaczyli w radiu i telewizji, że obowiązek zamknięcia przed godz. 21 pozbawia ich praktycznie możliwości wydawania kolacji i obcina do 90 proc. obrotu.

Jak zwykle najmocniej walnie to w biednych – skwitował prowadzący późną debatę w telewizji C News Julien Pasquet. Ci, którzy mieszkają w Paryżu, bez trudności będą mogli po kinie wrócić do domu na 21, ale bez szans są mieszkańcy dalszych przedmieść – tłumaczył. Dodał, że osoby zamożne mogą na weekend wyjechać do wiejskich domków, ale rodziny ubogie będą musiały się gnieździć w ciasnych mieszkaniach.

Godzina policyjna będzie obowiązywała przez co najmniej cztery tygodnie w godz. 21-6. Objęte zostaną nią m.in. Paryż, Marsylia, Tuluza i Montpellier. Krótko wcześniej rząd ogłosił stan zagrożenia zdrowia, dający władzom prawo do wprowadzania surowych obostrzeń. Prezydent powiedział, że osoby łamiące godzinę policyjną będą karane grzywnami w wysokości 135 euro, wyższymi w przypadku recydywy. Nie dotyczy to osób pracujących w godzinach nocnych i wieczornych, jak i pasażerów pociągów.

Transport publiczny będzie działał jak dotychczas, zapewnił prezydent, podobnie jak ruch kolejowy. Podróże po Francji nie będą ograniczone. Macron, który ujawnił te zarządzenia w ponad 40-minutowym wystąpieniu, ocenił, że „sytuacja jest poważna, ale nie można powiedzieć, że straciliśmy panowanie nad wirusem”. Wprowadzenie godziny policyjnej tłumaczył koniecznością, by „każdy z nas chronił siebie i innych” przed zakażeniem.

Jesteśmy w trakcie drugiej fali (epidemii). Musimy reagować - podkreślił. Dodał, że celem jest obniżenie dziennego przyrostu infekcji z ok. 20 tys. obecnie do ok. 3 tys.

Przyznając, że godzina policyjna będzie miała konsekwencje gospodarcze, prezydent zapewnił, że władze zrobią wszystko, by kraj mógł pracować, i poprzez pożyczki i finansowanie częściowego bezrobocia pomogą przedsiębiorcom, głównie w takich branżach, jak organizacja imprez, kultura i sport. Prezydent wezwał rodaków do przestrzegania dystansu społecznego, noszenia maseczek nawet wśród rodziny i systematycznego wietrzenia mieszkania. Przekonywał, że podobnie jak w restauracjach, w domach prywatnych nie powinno być więcej niż sześć osób przy stole.

Francuskie ministerstwo zdrowia poinformowało wcześniej w środę, że w ciągu ostatniej doby w kraju potwierdzono 22 591 przypadków zakażenia koronawirusem, co podniosło łączny bilans infekcji w kraju do 779 063. Całkowita liczba ofiar śmiertelnych epidemii przekroczyła 33 tys.