Rosyjskie uderzenie na wąwóz Kodori otworzy drugi front w Gruzji. A jest ono bardzo realne. Sekretarz gruzińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego Aleksander Lomaja poinformował, że dowódca rosyjskich sił pokojowych w Abchazji, generał Siergiej Czaban, dał Gruzinom czas do poniedziałku rano. "Jeśli ultimatum zostanie odrzucone, zostaną użyte wszystkie konieczne środki" - powiedział gen. Chaban.

Reklama

Gruzini ultimatum odrzucili. "Żaden gruziński policjant nie odda broni" - ogłosił minister stanu Temur Jakobaszwili. Atak na wąwóz może nastąpić w każdej chwili. Według Gruzinów, Abchazi przygotowują się do niego od niedzieli. Wtedy rząd separatystycznej republiki ogłosił mobilizację. Wprowadzono także 10-dniowy stan wojenny.

Już w niedzielę rozpoczęło się bombardowanie wąwozu przez rosyjskie lotnictwo i abchaską artylerię. Do republiki zaczęły także przybywać nowe oddziały rosyjskie. Obecnie jest tam już 9 tysięcy rosyjskich żołnierzy oraz 350 ciężkich pojazdów wojskowych. Rosjanie dali też Gruzji wyraźny sygnał, by trzymała się z daleka od swojej separatystycznej republiki. Rosyjski Sztab Generalny ostrzegł, że wszystkie statki i samoloty, które wejdą w "strefę bezpieczeństwa" w regionie Morza Czarnego, na wodach przybrzeżnych Abchazji zostaną zniszczone.

W poniedziałek rano minister obrony Abchazji poinformował, że siły republiki "całkowicie zablokowały" pozycje wojsk gruzińskich. "Wszystkie drogi i ścieżki górskie, wszystkie szlaki komunikacyjne pozwalające wyjść z tego miejsca są zablokowane" - powiedział minister Mirab Kiszmaria. Gruzini ze swojej strony poinformowali, że "odparto wszelkie ataki" w wąwozie Kodori.

Wąwóz to jedyne terytorium w Abchazji, które kontroluje Gruzja. Kontrolę nad wspieraną przez Rosję republiką władze w Tbilisi straciły przed 16 laty. Od roku 1994 w prowincji stacjonują siły pokojowe Rosji w sile ok. 2,5 tys. żołnierzy rosyjskiej misji pokojowej.