W 120-osobowym Knesecie partie prawicowe i ugrupowania żydów ultraortodoksyjnych popierające Netanjahu mają 52 miejsca, podczas gdy partie przeciwne premierowi mają 57 miejsc. Sytuująca się na prawo od Likudu partia Jamina i islamistyczny Raam nie poparli żadnej ze stron.
Netanjahu bez większości
Chociaż koalicja z Jaminą wydaje się bardziej prawdopodobna, to jednak nie daje ona Netanjahu większości, ponieważ partia ta będzie mieć zaledwie 7 mandatów. Urzędujący szef rządu potrzebuje więc obu ugrupowań, by stworzyć niewielką większość, jednak współpraca między skrajną prawicą a islamistami wydaje się niemal niemożliwa.
"Nie powstanie prawicowy rząd oparty na Raamie Mansura Abbasa. Kropka" - zadeklarował wcześniej w czwartek na Facebooku szef skrajnie nacjonalistycznego Religijnego Syjonizmu, Becalel Smotricz.
Potencjalnie możliwa, ale również trudna do wyobrażenia sobie ze względu na zróżnicowanie ideologiczne tzw. koalicja zmian, składająca się partii centrowych, lewicowych i prawicowych, miałaby jedynie 58 głosów. Do wymaganej większości potrzebowałaby zatem poparcia Raamu lub Zjednoczonej Listy partii arabskich, ale już po opublikowaniu oficjalnych wyników posłanka prawicowej i skonfliktowanej z Netanjahu partii Nowa Nadzieja, Jifat Szasza-Biton powiedziała kanałowi 12 telewizji, że jej partia nie przyłączy się do rządu wspieranego przez Zjednoczoną Listę.
Netanjahu powinien ustąpić?
- Najprostszym rozwiązaniem będzie, jeśli Netanjahu po nieudanej próbie zdobycia 61 miejsc w czterech wyborach ustąpi i pozwoli innym wykonać ich pracę - dodała Szasza-Biton.
Oficjalne wyniki zostaną przedstawione prezydentowi Reuwenowi Riwlinowi w najbliższą środę, który następnie powierzy misję utworzenia nowego rządu temu kandydatowi, który ma największe szanse na zbudowanie stabilnego gabinetu. Zazwyczaj jest to lider zwycięskiej partii, w tym wypadku Netanjahu.
Jeśli po tygodniach negocjacji nikomu nie uda się utworzyć większościowej koalicji, kolejne wybory odbędą się jeszcze w tym roku.
Centralna komisja wyborcza podała że frekwencja w głosowaniu wyniosła 67,4 proc., najmniej w ostatnich sześciu wyborach.