15 sierpnia 1939 roku, czyli dwa tygodnie przed wybuchem wojny, podczas spotkania na Kremlu Sowieci zaproponowali delegacjom wojskowym Paryża i Londynu antyhitlerowski sojusz. Według dokumentów znajdujących się w archiwach NKWD Klim Woroszyłow, ówczesny minister obrony Związku Sowieckiego, miał zaproponować błyskawiczne przerzucenie na granicę polsko-niemiecką ponad miliona żołnierzy - piechoty, kozaków i wojsk pancernych. Ofertę zignorował szef brytyjskiej delegacji admirał Reginald Drax, tłumacząc, iż nie jest upoważniony do podejmowania podobnych decyzji. Dodatkowo miał on powiedzieć, że Warszawa nigdy się nie zgodzi na przemarsz sowieckich wojsk przez swoje terytorium. Osiem dni później - 23 sierpnia - ministrowie spraw zagranicznych III Rzeszy i Związku Sowieckiego Joachim Ribbentrop i Wiaczesław Mołotow podpisali pakt o nieagresji. W tajnym załączniku do dokumentu zawarty został m.in. plan rozbioru Polski.
Dla Rosjan odtajnione dokumenty stają się okazją, by obalić kolejny mit o tym, że ponoszą współodpowiedzialność za wybuch II wojny światowej. "Potwierdzają one tylko to, o czym rosyjskie dzieci od dawna uczą się w szkołach: ZSRR robił wszystko, by powstrzymać Hitlera" - przekonuje Paweł Danilin, historyk i współautor kontrowersyjnego podręcznika historii Rosji w latach 1945 - 2006, gloryfikującego m.in. Władimira Putina za to, że stworzył jeden z najdoskonalszych ustrojów na świecie. "To Francja i Wielka Brytania chcąc napuścić na siebie Niemcy i ZSRR doprowadziły do krwawego kataklizmu. Jestem pewien, że gdyby wówczas przyjęto propozycję Woroszyłowa, nie pozwolilibyśmy, by została przelana choćby jedna kropla polskiej krwi. Nie daliście sobie pomóc" - dodaje. Zdaniem Danilina obawy Polaków, że przybyli z bratnią pomocą Sowieci zostaną nad Wisłą na dłużej, były nieuzasadnione.
Taka interpretacja faktów nie dziwi jednak Władimira Bukowskiego, mieszkającego w Londynie rosyjskiego pisarza i dysydenta. "Rządzący obecnie Rosją nie przepuszczą żadnej okazji, żeby wybielić zbrodniarzy i od nowa napisać historię" - mówi DZIENNIKOWI. "Nie jest to ani pierwszy taki przypadek, ani na pewno nie ostatni" - dodaje.
W wakacje został zatwierdzony podręcznik "Historia Rosji 1900 - 1945", z którego wynika m.in., że Józef Stalin był "skutecznym menedżerem", a masowy terror to "racjonalny instrument rozwoju kraju". Zbrodnia katyńska była natomiast zemstą za rzekomą śmierć kilkudziesięciu sowieckich żołnierzy, którzy trafili do polskiej niewoli w 1920 r.
p
Artur Ciechanowicz: Myśli pan, że Woroszyłow mówił poważnie, proponując wojskowy sojusz przeciwko Hitlerowi?
Siergiej Markow*: Nie bardzo rozumiem pytanie. Każdy Rosjanin wie, że chcieliśmy za wszelką cenę powstrzymać III Rzeszę.
I dlatego 23 sierpnia zawarliście z nią sojusz?
Nie mieliśmy wyboru. Po tym jak Stalinowi nie udało się porozumieć z Francją i Wielką Brytanią ZSRR był osamotniony i musiał działać egoistycznie. Od dawna wiedzieliśmy, że konfrontacja z Niemcami jest nieunikniona. Pakt Ribbentrop - Mołotow dawał nam dwa lata spokoju i, co ważniejsze, przesuwał miejsce pierwszych działań wojennych bardziej na zachód.
Naprawdę uważa pan, że Polacy mogli być tak naiwni, żeby pozwolić wkroczyć Sowietom na swoje terytorium? Przecież właśnie o to chodziło w wojnie 1920 r. - żeby nie było was w Polsce.
Ta sama rusofobia, która teraz przemawia przez pana, doprowadziła do tragedii w 1939 r. Polski egoizm przyczynił się do tego, że zawarliśmy pakt z Niemcami. Jak widać nic się nie zmieniło.
Co ma pan na myśli?
Polska dalej zawiera egzotyczne sojusze i nie bierze pod uwagę zdania Rosji. Tylko raz w historii, kiedy byliśmy sojusznikami w Układzie Warszawskim, wasz kraj był szanowany w świecie.
*Siergiej Markow, prokremlowski politolog, deputowany Jednej Rosji