Taką ocenę przedstawia m.in. niezależny białoruski politolog Waler Karbalewicz, który uważa, że dzięki rozmowie z Merkel "Łukaszenka osiągnął to, czego chciał", zostając "praktycznie ponownie uznany za prezydenta" i legalnego przedstawiciela białoruskiej władzy – cytuje go Merkur.

Reklama

We wtorek Omid Nouripour, rzecznik Zielonych w Bundestagu ds. polityki zagranicznej, ostro skrytykował Merkel za podjęcie kontaktu z Łukaszenką. Określił to wydarzenie jako "katastrofalne" i podkreślił, że "istnieje bardzo jasna polityka, uzgodniona na forum Rady Europejskiej, że Łukaszenka nie jest uznawany za prawowitego prezydenta Białorusi". Merkel swoim działaniem "kompletnie pokrzyżowała te plany, przyczyniając się do uznania i legitymizacji władzy Łukaszenki". - Ci nieliczni ludzie, którzy teraz stoją na zimnie, nie stanowią głównego problemu. Problemem jest tu próba szantażu – podkreślił Nouripour.

W obronie niemieckiej kanclerz wypowiedział się Alexander Dobrindt, jeden z prominentnych polityków chadeckiej CSU. "Konieczne jest poszukiwanie dyplomatycznych rozwiązań, zwłaszcza w czasach kryzysu" – powiedział. Wyraził przypuszczenie, że Merkel w trakcie rozmowy mogła "również wyraźnie pokazać Łukaszence możliwe konsekwencje jego działań".

Reklama

Krytyczne i sceptyczne komentarze popłynęły także z Polski, której nie spodobało się załatwianie tak ważnej sprawy "ponad nią" - podkreśla Merkur.