Prezydent Rosji Władimir Putin powiedział kanclerzowi Niemiec Olafowi Scholzowi i prezydentowi Francji Emmanuelowi Macronowi, że ma zamiar podpisać dekret o uznaniu niepodległości tzw. republik ludowych, powołanych przez separatystów w Donbasie - podał Kreml. Putin, który w poniedziałek rozmawiał telefonicznie z przywódcami Francji i Niemiec, poinformował ich o rezultatach posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Rosji - przekazały służby prasowe Kremla. Na posiedzeniu tym w poniedziałek omawiano sytuację w Donbasie.

Reklama

Złamanie ustaleń mińskich?

Deszczyca zapytany w poniedziałek w TVN24 co będzie oznaczało uznanie przez Rosję niepodległości dwóch "republik ludowych" powołanych w Donbasie przez prorosyjskich separatystów, powiedział, że będzie to "potwierdzeniem okupacji Ukrainy oraz złamaniem ustaleń mińskich". - Mam wrażenie, że jest to powtórzenie scenariusza z Gruzji z 2008 roku - dodał.

- Kiedy uzna się niepodległość tych republik, potem będą prosić o wsparcie militarne i wprowadzą stojące tam od 8 lat wojsko, wówczas będą prawne podstawy, żeby stacjonowali tam rosyjscy żołnierze - zauważył Deszczyca. - Jeżeli pozwolimy Putinowi na przejęcie kontroli nad tymi republikami, to będzie chciał czegoś większego - podkreślił.

Ambasador przypomniał, że osiem lat temu Rosja zajęła Krym i od tego czasu jej "apetyt cały czas wzrastał". Jak wskazał, obecnie są to republiki, które są częścią Ukrainy na Wschodzie. Zdaniem ambasadora, jeżeli Putin będzie je miał i dalej nie będzie czuł się usatysfakcjonowany, będzie próbował sięgać dalej.

Deszczyca zaznaczył, że wprowadzone wówczas sankcje "na dobrą sprawę nie działały przeciwko Rosji". - Nie został także (Putin) ukarany za Gruzję i w 2014 zaczął atakować i anektować Ukrainę - dodał ambasador. - Będziemy walczyć, żeby to terytorium zostało ponownie przywrócone do Ukrainy, by została przywrócona integralność Ukrainy w granicach do 2014 roku - oświadczył.

Reklama

- Jesteśmy za tym, żeby znaleźć porozumienie i znaleźć mechanizm, który pozwoliłby nie doprowadzić do wojny, ale przywrócić kontrolę na tym terytorium - dodał Deszczyca.

Ukraina rozczarowana postawą Zachodu?

Przyznał też, że Ukraina jest trochę rozczarowana realizacją memorandum budapesztańskiego. - Nie przyjmują nas do NATO, nie mamy Krymu ani części Donbasu i nie mamy gwarancji bezpieczeństwa. To jest trochę rozczarowanie - powiedział Deszczyca.

- Apelujemy do państw, które podpisały nasze gwarancje bezpieczeństwa - przede wszystkim do Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii o przeprowadzenie konsultacji i powołania nowego mechanizmu, albo instrumentu gwarancji dla Ukrainy. Zwróciliśmy się także do Rosji, żeby ona dołączyła do tego - podkreślił Deszczyca.

- Liczymy, że Rada Bezpieczeństwa ONZ też się do tego dołączy i niektóre państwa, które odgrywają ważną rolę w regionie, np. Niemcy czy Turcja - powiedział ambasador. Jak też zauważył, "Niemcy są obecnie bardzo wstrzemięźliwi". - Polityka Niemiec wobec Rosji jest delikatna podobnie jak polityka innych państw w 2014 roku - dodał Deszczyca.

Podkreślił, że rozmowy z Niemcami są prowadzone. - Mam nadzieję, że stanowisko Niemiec zmieni się, ponieważ tutaj mówimy nie tylko o bezpieczeństwie Ukrainy. Jeżeli wybuchnie wojna, będzie to miało swój efekty nie tylko na Ukrainie, ale także w regionie i prawdopodobnie także dla Niemiec - zaznaczył.