W skład misji o kryptonimie "Atalanta" wejdzie sześć statków i trzy samoloty rozpoznawcze. "Misja rzeczywiście jest mała, ale unijne operacje zazwyczaj zaczynały się od niewielkich kontyngentów, które potem były rozbudowywane" - tłumaczy nam ekspert od unijnej polityki obronnej Vasilis Margaras.

Reklama

>>>Przeczytaj wywiad z ekspertem

Na razie nie wiadomo jedynie, jakie konkretnie będą jej uprawnienia. "Ustalamy, czy (podejrzani o piractwo - red.) mogą być przewożeni do państw trzecich, które zamierzają wszcząć procedury kryminalne" - mówił niemiecki szef MSZ Frank-Walter Steinmeier. Specjalną opieką mają być otoczone zwłaszcza statki wiozące pomoc humanitarną dla ponad miliona wewnętrznych uchodźców.

W ciągu ostatnich miesięcy wywodzący się z pogrążonej w anarchii Somalii piraci dokonali kilku spektakularnych porwań. Od listopada w ich rękach pozostaje saudyjski supertankowiec Sirius Star z dwoma milionami baryłek ropy w ładowni i dwoma Polakami na pokładzie. We wrześniu przejęli ukraińską Fainę, na której pokładzie znajdują się… 33 czołgi, a także granatniki i amunicja.

>>>Porwany statek z piratami będzie wkrótce wolny?

Międzynarodowa Organizacja Morska odradza rejsy w odległości mniejszej niż 200 mil od brzegów tego kraju. Sytuacja jest tym dotkliwsza, że przez niebezpieczną Zatokę Adeńską, której wody oblewają północne brzegi kraju, przebiega najkrótsza droga z Europy do Azji. Niektórzy armatorzy już polecili swoim statkom wybór okrężnej drogi wokół Przylądka Dobrej Nadziei.

Specjaliści zwracają jednak uwagę, że samo wysłanie okrętów wojennych niewiele da. Somalia od 1991 r. nie ma sprawującego efektywną kontrolą rządu centralnego. O władzę nad poszczególnymi regionami walczą miejscowi islamiści, liczni watażkowie, uznawany przez świat i wspierany przez etiopską armię rząd i kilka grup separatystów. "Dla pracowników organizacji humanitarnych to w tej chwili najniebezpieczniejsze miejsce na świecie" - czytamy w raporcie organizacji Human Right Watch. Na domiar złego przybrzeżne miejscowości ucierpiały w ataku tsunami w 2004 r. Wielu miejscowych rybaków - po utracie kutrów - musiało zaciągnąć się na pirackie statki, które chętnie przyjmowały ich na pokład polegając na ich znajomości morza. Od tego czasu liczba ataków na wodach Somalii wzrosła 60-krotnie. Na domiar złego piraci stali się coraz bardziej zuchwali i żądają coraz większych okupów. Wiadomo, że część pieniędzy jest później przeznaczana na prywatne wojny poszczególnych grup. A to dochodowy interes. "Szacujemy, że w ciągu ostatnich 12 miesięcy piraci zebrali z okupów 150 mln dol." - mówił kenijski szef dyplomacji Moses Wetangula.