Wokół aresztowań w irackich ministerstwach ciągle panuje ogromne zamieszanie. W czwartek mówiło się o ponad 30 aresztowanych, w tym czterech generałach. O powadze akcji świadczył fakt, że zatrzymała ich specjalna elitarna jednostka antyterrorystyczna, która podlega bezpośrednio premierowi Iraku Nuriemu al-Malikiemu.
Ale teraz twierdzi się, że aresztowanych było tylko 24. Początkowo oskarżano ich o planowanie przewrotu w porozumieniu z orgoanizacją Al-Awda (Powrót) skupiającą dawnych baasistowskich urzędników. Szybko jednak zmieniono zarzuty na pomoc terrorystom. Sam Al-Maliki oświadczył, że nie było żadnego spisku w celu obalenia rządu.
>>>Sieroty po Saddamie planowały przewrót?
Już w sobotę Abd al-Karim Chalaf, rzecznik Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, oświadczył, że aresztowani wyszli na wolność. Szybko pojawiło się sprostowanie - w sobotę wydano zezwolenie na opuszczenie aresztu, ale nikt nie opuścił aresztu.
Dopiero we wtorek źródła agencji AFP w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych poinformowało o zwolnieniu podejrzanych. "Zostali uwolnieni dzisiaj. Podpisali zobowiązanie do ponownego stawienia się, o ile zaszłaby taka potrzeba" - powiedział anonimowy urzędnik.
Krytycy Al-Malikiego twierdzą, że aresztowania mają związek z pierwszymi od 2005 roku wyborami lokalnymi, które odbędą się 31 stycznia 2005 roku. Akcja antyterrorystów miałaby służyć osłabieniu rywali obozu Al-Malikiego.