"Jeśli naloty nie zostaną natychmiast zakończone, Gaza pogrąży się w humanitarnej katastrofie" - ostrzega psychiatra Eyad El-Sarraj. Relacjonuje, że od trzech dni całe rodziny kryją się przed izraelskimi rakietami w piwnicach i schronach. "Dzieci są przerażone, a dorośli nie są w stanie zapewnić im bezpieczeństwa i zwykłego rodzinnego ciepła. Szpitale działają na granicy wydolności. Brakuje krwi do transfuzji, leków i sprzętu operacyjnego" - dodaje. "Nasze szpitale nie są przygotowane na taką liczbę rannych" - wtóruje mu dr Mahmoud el-Khazndar, który pracuje w szpitalu Shifa w Gazie.

Reklama

>>> Zobacz bilans ofiar izraelskich ataków

"Po zmasowanych atakach ludzie przychodzą po pomoc, a lekarze rozkładają ręce" - mówi wysłannik ONZ Christopher Gunness. "Jeśli ktoś ma poszarpane kończyny, złamane ręce, zmiażdżone stopy, nie ma szans na fachową pomoc. Leczone są tylko lekkie obrażenia".

W enklawie, w której mieszka półtora miliona ludzi, zaczynają się kłopoty z dostawami żywności. Czerwony Krzyż i Światowy Program Żywnościowy przygotowały 80 ciężarówek z paliwem, jedzeniem i lekami. Pierwsze transporty wpuszczono do enklawy w niedzielę. Organizacje humanitarne twierdzą, że Izraelczycy nie robią przeszkód w przekazywaniu pomocy. "Izrael nie ma żadnego interesu w tym, by na jego granicy pojawiły się setki tysięcy rozwścieczonych, głodnych zdesperowanych ludzi" - ocenia Gunness. "Na tej całej sytuacji najbardziej korzystają ekstremiści" - dodaje.