Belgia, pogrążona od czerwca zeszłego roku w ciężkim kryzysie politycznym, podejmuje kolejną próbę przełamania klinczu. Po spotkaniach z liderami pięciu partii koalicyjnych reprezentujących obie grupy narodowościowe skład nowego rządu ma być znany do końca tego tygodnia.

Reklama

61-letni Herman van Rompuy do tej pory był przewodniczącym belgijskiego parlamentu. Wywodzi się z flamandzkich Chrześcijańskich Demokratów. W latach 90. przez sześć lat odpowiadał za budżet kraju.

Wielu Belgów uważa go za idealnego kandydata na szefa rządu ze względu na jego kompetencje ekonomiczne. Van Rompuy zdobył uznanie rodaków po udanej operacji zmniejszenia deficytu budżetowego.

Jak wynika z ustaleń koalicjantów, rząd van Rompuya będzie najprawdopodobniej podobny do gabinetu Yvesa Leterme’a, który w atmosferze skandalu podał się do dymisji 19 grudnia. Oprócz premiera ma zmienić się jedynie minister sprawiedliwości.

Nowy-stary rząd ma nie tylko zapobiec rozpadowi kraju, ale również wyciągnąć Belgię z pogłębiającego się kryzysu gospodarczego. Mający swoją siedzibę w Brukseli Fortis Bank był jedną z najmocniej dotkniętych przez zawieruchę na światowych giełdach instytucji finansowych w Europie. Właśnie skandal związany ze sprzedażą części banku pogrążył rząd Leterme’a.

Były premier razem z ministrem sprawiedliwości próbował bowiem wpłynąć na werdykt sądu apelacyjnego w sprawie pomocy dla Fortisu.