Legendarny pod koniec lat 80. mag wraca do Moskwy, by prowadzić telewizyjny talk-show. A przy okazji zaklinać kryzys i ocalić kraj przed ruiną.

"Niczego nie możemy oficjalnie potwierdzić" - usłyszeliśmy od Marii Biezborodowej, rzeczniczki prasowej telewizji NTW, gdzie Kaszpirowski ma prowadzić swój program. Nieoficjalnie wiadomo jednak, że stacja negocjuje ostatnie szczegóły kontraktu z hipnotyzerem.

Reklama

Kaszpirowski, zapewne wbrew oczekiwaniom wielu Rosjan, nie będzie na antenie hipnotyzował wody ani naładowywał energią. 69-letni czarnoksiężnik spotka się z najbardziej znanymi gwiazdami rosyjskiego show-biznesu, które będą mu się… spowiadać. Kaszpirowski z kolei spróbuje pomóc im rozwiązać problemy w życiu osobistym. Pomysłodawcy programu chcą w ten sposób wykorzystać mniej znane w Rosji "kwalifikacje" Anatolija Michałowicza. W 1962 r. Kaszpirowski ukończył w Winnicy na Ukrainie medycynę, by następnie przez ćwierć wieku pracować jako terapeuta w miejscowym szpitalu dla psychiczne chorych.

Sowiecki celebryta

Większość Rosjan z niecierpliwością czeka na powrót jasnowidza po 20-letniej przerwie. Anatolij stał się sławny w 1989 r. Z dnia na dzień został jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci w Bloku Wschodnim. Powód? Przeprowadził sześć seansów hipnozy na antenie centralnej sowieckiej telewizji. Za pomocą hipnozy znieczulił też dwie pacjentki, które następnie zostały zoperowane. Podobno bez dodatkowego znieczulenia. Oba zabiegi zostały pokazane w telewizji. Mimo że obie kobiety po jakimś czasie zmarły, ZSRR oszalał na punkcie krępego, atletycznie zbudowanego mężczyzny, który patrząc spode łba z ekranu telewizora, niskim głosem recytował: "Raz, dwa, trzy, cztery, pięć. Powoli, powoli. Umysł wypoczęty, świeży. Nastrój w porządku".

Reklama

Każdy z hipnotyzerskich seansów wyświetlanych przed głównym wydaniem wieczornych wiadomości przyciągał około 100 mln widzów, czyli ponad 1/3 mieszkańców kraju. Wielu wierzyło, że seanse mają uzdrawiającą moc. Na spotkania organizowane z szamanem na stadionach, w pałacach kolejarza i domach związków zawodowych od Leningradu po Władywostok przychodziły dziesiątki tysięcy ludzi. Kasety wideo z nagraniami seansów należały do najbardziej poszukiwanych towarów w ostatnich latach istnienia ZSRR. Na adres telewizji przychodziły miliony listów z podziękowaniami i prośbami o wstawiennictwo. "Dzięki Anatolijowi Michałowiczowi pozbyłem się kamieni nerkowych. Bez operacji. Niech mu Bóg błogosławi" - pisał widz z Taszkentu. "Miałem złamaną jedną z kości śródstopia. Źle się zrosła i od czasu do czasu, szczególnie w nocy, nie mogłem wytrzymać z bólu. Gdy obejrzałem audycję, bóle stały się bardziej znośne, aż w końcu mniej więcej po trzech miesiącach w ogóle zniknęły" - wyznawał Jurij z Tambowa. "Czy Kaszpirowski leczy też białaczkę? Jeśli tak, to puśćcie jeszcze jeden seans" - prosiła Jekatierina ze Smoleńska.

Do dziś nie wiadomo, w jaki sposób psychoterapeuta sowieckiej drużyny ciężarowców trafił do studia sowieckiej telewizji. Według jednej z wersji był to pomysł KGB, które chciało… zahipnotyzować naród, żeby nie buntował się przeciwko uciążliwym reformom przeprowadzanym przez Michaiła Gorbaczowa w czasie pierestrojki. Według innej wersji miał to być żart speców od propagandy w tajnych służbach z Łubianki, którzy z nudów postanowili stworzyć i wypromować gwiazdę. Żeby utrudnić sobie zadanie, postanowili, że idolem nie zostanie piosenkarz czy aktor, tylko topornie wyglądający, mówiący z wyśmiewanym w Moskwie ukraińskim akcentem prowincjonalny "doktór". Wreszcie według trzeciej wersji za fenomen Kaszpirowskiego odpowiedzialny był przypadek. Jeden z dziennikarzy telewizyjnych zobaczył Kaszpirowskiego, jak w moskiewskim Pałacu Przyjaźni z zastosowaniem hipnozy leczył nadwagę. Wpadł na pomysł, żeby spróbować to robić przez telewizję. Kilka dni później Kaszpirowski był już w wieży telewizyjnej Ostankino.

Reklama

Po rozpadzie Związku Sowieckiego Anatolij Kaszpirowski postanowił zająć się polityką. Z całkiem niezłym wynikiem. W 1993 r. został deputowanym rosyjskiej Dumy. Startował z list Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji (LDPR). Niektórzy uważają, że wygrana ugrupowania Władimira Żyrinowskiego w tamtych wyborach jest zasługą właśnie Kaszpirowskiego. "To jawna luka w prawie, że ludzie obdarzeni takimi zdolnościami mogą startować w wyborach. Ich konkurenci nie mają z nimi żadnych szans" - komentował wówczas jeden z członków rosyjskiej Centralnej Komisji Wyborczej. LDPR zapewniła, że jasnowidz nie hipnotyzował wyborców. Obiecała też, że nie będzie wykorzystywał swoich zdolności podczas posiedzeń parlamentu. Słowa dotrzymała, Kaszpirowski bowiem prawie nie pojawiał się w Dumie. Wolał dorabiać do niskiej pensji deputowanego, jeżdżąc na spotkania ze swoimi fanami w Rosji i Stanach Zjednoczonych. W 1995 r., tuż przed końcem kadencji Dumy, wyjechał do USA. Leczył tam z nadwagi rosyjskich imigrantów. Indywidualne spotkanie z mistrzem kosztowało 50 dol.

Wszystko wskazywało na to, że na stałe nad Wołgę nigdy już nie wróci. W krótkim wywiadzie telefonicznym, którego udzielił w ubiegłym roku pismu "Sobiesiednik", opowiedział, że jest na emeryturze. Dużo czasu spędza na redagowaniu listy osób, które uzdrowił, i pisaniu pamiętników.

Kaszpirowski znaczy nadzieja

Wiadomość o powrocie Kaszpirowskiego do telewizji wzbudziła euforię wśród wielu Rosjan pamiętających go jeszcze z 1989 r. "Myślałam, że się już nigdy nie doczekam. Naprawdę potrzebuję jego pomocy" - mówi nam 48-letnia Natalia Klimowa z Moskwy. "W nocy nie mogę spać. Mój mąż właśnie stracił pracę, mama się rozchorowała. Mnie wszystko denerwuje. Jestem pewna, że jak mąż zobaczy Anatolija Michajłowicza w telewizji, to rzuci palenie, a mamy nie będzie tak bolało. Nie stać mnie na to, żeby pojechać do niego na prywatną sesję. Ten program to dla mnie jedyna nadzieja" - dodaje. Nie będzie hipnotyzował? "To nic. Ten człowiek to alfa i omega. Wystarczy, że się na niego patrzy. Samo to pomaga" - przekonuje.

Podobne wypowiedzi u ogromnej liczby Rosjan nie budzą najmniejszego zdziwienia. Przeciwnie. Tylko nieliczni podają w wątpliwość zdolności Kaszpirowskiego i nazywają go szarlatanem. "Że też ktoś wpadł na pomysł, żeby znowu nadepnąć na te same grabie. Przecież ten człowiek jest niebezpieczny" - mówiła w wywiadzie dla jednej z rosyjskich agencji informacyjnych Tatiana Dmitrijewa, szefowa moskiewskiego centrum psychiatrii sądowej. "To, że Kaszpirowski nie jest żadnym świętym, jest jasne jak słońce. To szarlatan, który potrafi doskonale manipulować ludźmi i przekonywać, że jest cudotwórcą. Przypomnę tylko, że po tych kilku seansach, które zostały wyemitowane jeszcze za Sowietów, w Rosji gwałtownie wzrosła liczba pensjonariuszy szpitali dla psychicznie chorych i samobójców" - dodała.

To, że telewizja zdecydowała się zorganizować powrót czarownika właśnie teraz, nie dziwi socjologów. "Każdy człowiek w momencie kryzysu, w sytuacji, z którą nie może sobie sam poradzić, chętnie zwraca się o pomoc do instancji pozaziemskich" - mówi nam Boris Dubin z Centrum Lewady. "Gdzieś ludzie zaczynają częściej chodzić do kościoła. W Rosji natomiast szukają pomocy u wszelkiego rodzaju magów, wróżbitów i szamanów. Dokładnie tak samo było w momencie rozpadu ZSRR. Sprowadzenie Kaszpirowskiego z powrotem na antenę to biznesowy majstersztyk w wykonaniu NTW. Dowodzi znajomości postsowieckiej duszy" - tłumaczy ekspert.