Ostatecznie zwolennicy religii przegrali batalię. Za przywróceniem obowiązkowych lekcji opowiedziało się 48,4 proc. głosujących. "To pokazuje, że inicjatorzy, którzy przedstawiali tę kwestię jako wyznacznik wolności - tak jakby Rosjanie szykowali inwazję - są oderwani od berlińskiej rzeczywistości" - triumfował burmistrz miasta Klaus Wowereit.

Reklama

Inicjatorzy referendum, stowarzyszenie obywatelskie Pro Reli, popierani przez kościoły chrześcijańskie, gminę żydowską i niektóre organizacje muzułmańskie chcieli, by uczniowie od pierwszej klasy szkoły podstawowej wybierali pomiędzy religią i etyką w ramach normalnego programu zajęć. Z kolei lewicowy burmistrz Wowereit stał na stanowisku, że miasto powinno kultywować swoje ateistyczne tradycje i pozostać jedynym niemieckim landem, gdzie obowiązkowa jest jedynie etyka, a nie religia.

Kampania, która je poprzedziła, była niezwykle żywiołowa. Za religią w berlińskich szkołach opowiedziała się m.in. kanclerz Angela Merkel. W kampanii na "tak" swoich twarzy ulicznym bilbordom użyczyli m.in. niezwykle popularny gospodarz niemieckiej wersji teleturnieju "Milionerzy" Guenther Jauch i gwiazda klubu piłkarskiego Hertha Berlin i niemieckiej reprezentacji Arne Friedrich.