Kartel Sinaloa zapowiedział, że rezygnuje z produkcji fentanylu i wysyłki tego środka do USA. Kto się nie dostosuje i dalej będzie wytwarzał te opioidy, ten zginie - stwierdzili synowie El Chapo, którzy rządzą tym kartelem. Narkotykowi baroni boją się bowiem nacisków z USA - podaje "WSJ". W Stanach pojawiają się bowiem żądania nie tylko coraz mocniejszych nacisków na Meksyk, ale i wysłania amerykańskiego wojska przez granicę do zniszczenia kartelu.
Do tego, jeśli kartel Sinaloa zrezygnuje z opioidów to jego "konkurencja", czyli "Nowe pokolenie Jalisco", stanie się głównym wrogiem władz USA, a "tradycyjna" sprzedaż broni, marihuany i kokainy nie będzie tak tępiona, jak handel fentanylem.
Znaleziono pierwsze ciała
Dlatego też wysłano jasną wiadomość wszystkim, związanym z Sinaloa - kto nie przestanie produkować fentanylu, zostanie zabity. Znaleziono już pierwsze ciała, z kieszeniami wypchanymi tabletkami. Wśród ofiar była m.in. cała rodzina z terenów, kontrolowanych przez kartel.
Jeden z przestępców z Sinaloa mówi nawet w "WSJ", że do niedawna miał pod swoją kontrolą 25 laboratoriów, wytwarzających fentanyl, teraz musiał je wszystkie zniszczyć, inaczej zostałby zamordowany.
Co prawda władze w USA nie wierzą, że kartel w pełni zrezygnuje z fentanylu, który jest dochodowym środkiem. Twierdzą, że to tylko działania PR, które mają odwrócić uwagę służb.