Dziennik "Le Monde" zwraca uwagę na różnice pomiędzy stanowiskiem Paryża i Berlina w związku z niedawnymi słowami prezydenta Francji Emmanuela Macrona o możliwości wysłania w przyszłości przez państwa zachodnie wojsk lądowych na Ukrainę.

Reklama

"Pogłębiająca się przepaść"

Pokazuje to "niezrozumienie, jakie nęka współpracę Francji i Niemiec w obliczu konfliktu na Ukrainie" – komentuje dziennik. Pomiędzy Macronem a kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem widać było pogłębiającą się z czasem przepaść – dodaje gazeta.

Reklama

"Le Monde" podkreśla, że sposób, w jaki Pałac Elizejski rozpoczął debatę nad ewentualną obecnością wojsk zachodnich na Ukrainie, nie spodobał się Scholzowi. Zauważa również, że oba kraje od dawna prowadziły raczej zgodną politykę względem Rosji i Ukrainy, np. dążąc do dialogu z Moskwą w pierwszych miesiącach inwazji.

Dwa różne wnioski z rosyjskiej inwazji

W rzeczywistości współpraca na linii Paryż-Berlin została wystawiono na próbę już na początku inwazji, a oba kraje wyciągnęły z niej inne wnioski – pisze "Le Monde".

Dla Scholza wojna potwierdziła, że Niemcy pod względem obronnym nie mogą obejść się bez Stanów Zjednoczonych - twierdzi cytowana przez dziennik Claudia Major, ekspertka w Niemieckim Instytucie Spraw Międzynarodowych i Bezpieczeństwa. Natomiast, zdaniem Macrona wzmocnienie strategicznej suwerenności Europy stało się jeszcze pilniejsze – dodaje ekspertka.

Reklama

"Strategiczna dwuznaczność"

Gazeta dodaje, że wojna na Ukrainie "ujawniła także głębokie różnice istniejące między obydwoma krajami w zakresie kultury strategicznej". Po stronie francuskiej jest mowa o przywróceniu „strategicznej dwuznaczności", dopuszczając obecność wojsk zachodnich na Ukrainie. Z kolei Niemcy nie chcą grozić zaangażowaniem na Ukrainie, "aby nie wywołać niebezpiecznej eskalacji w stosunkach z Kremlem" – zauważa "Le Monde".