"Dziś jestem wolny, ale mój dom nadal jest za tymi murami" - powiedział Muntadar al-Zaidi tuż po wyjściu z więzienia. I natychmiast dodał, że był w nim torturowany i zażądał przepriosin od premiera Iraku Nuriego Al-Malikiego. Reporter Reutresa podaje, że al-Zaidi seplenił, bo brakuje mu co najmiej jednego zęba.
Konferencja w Bagdadzie, której stał się głównym bohaterem, przeszła już do historii. George Bush odpowiadał na pytania dziennikarzy w specjalnie chronionym obiekcie. Był pewien, że nic mu się nie może stać. Nie spodziewał się jednak ataku z tej strony. Muntadar al-Zaidi zgłosił się do zadania pytania i wziął mikrofon do ręki. Potem zdarzenia potoczyły się już błyskawicznie.
Reporter telewizji Al-Bagdadija, zaczął krzyczeć na Busha i wyzywać do od "psów", po czym zdjął buta i cisnął go w Busha. Po chwili zrobił to z drugim butem. Prezydent USA uniknął trafienia wykazując się iście teksańskim refleksem.
Po krótkim procesie został skazany przez iracki sąd na trzy lata więzienia. Chwilę później wyrok skrócono mu do roku. Choć nie odsiedział całej karym, dziś wyszedł na wolność. Wszystko zgodnie z prawem - iracki kodeks karny przewiduje, że osoby skazane na góra rok, jeśli dobrze się zachowują w więzieniu, są wypuszczane po dziewięciu miesiącach.
Muntazer al-Zaid jest teraz bożyszczem tych wszystkich, którzy w Stanach Zjednoczonych widzą "wielkiego szatana". Przechwalający się swoim antyamerykanizmem prezydent Wenezueli Hugo Chavez nazwał go "najodważniejszym z odważnych". A wielu arabskich ojców chce za niego wydać swoje córki.