Donald Trump - jak pisze agencja AP - ostro atakuje Chiny, oskarżając ten kraj choćby o kradzież miejsc pracy Amerykanom. Tymczasem okazuje się, że proamerykańskie Biblie, które sprzedaje kandydat na prezydenta USA po 60 dolarów, zostały wyprodukowane w Chinach a ich cena nie przekroczyła 3 dolarów za egzemplarz.

Reklama

Wszystko zaczęło się 26 marca

Trump zaczął handel Bibliami 26 marca - przypomina agencja. Ogłosił wtedy też współpracę z piosenkarzem country Lee Greenwoodem, autorem hitu "God bless the USA". Biblia zawiera też kopię konstytucji oraz Deklaracji Niepodległości. Jest też wersja, mająca upamiętnić nieudany zamach na niego z lipca tego roku. To przypomnienie, że musimy przywrócić religii odpowiednią pozycję, by Ameryka znów stała się wielka - mówił prezydent.

Nabywcy narzekają na kiepską jakość Biblii

Trump nie mówił jednak, gdzie Biblie są drukowane, ani ile zarabia. Można je kupić tylko przez stronę, która zapewnia, że nie ma żadnych politycznych związków z Trumpem, a prawa do jego wizerunku i nazwy są wykorzystywane na podstawie licencji od jednej z firm byłego prezydenta.

Co ciekawe to ludzie, którzy kupili takowe Biblie narzekają na ich jakość. Okładka jest z pseudoskóry, wybrano kiepską czcionkę, strony są posklejane, nie ma też żadnych informacji o miejscu ich wydrukowania.