Rosjanie chcą skruszyć morale Ukraińców

W nocy z 8 na 9 lipca armia Putina wystrzeliła w kierunku Kijowa, Charkowa i innych ukraińskich miast rekordowe 741 dronów-kamikadze i pocisków manewrujących (to o około 34 proc. więcej niż poprzedniej "rekordowej nocy" z 3 na 4 lipca). Siły Powietrzne Ukrainy twierdzą, że zestrzeliły 718 z nich.

Reklama

Płk Jurij Ihnat, rzecznik lotnictwa SZU, poinformował, że feralnej nocy Rosjanie użyli ponad 400 dronów-atrap, aby przeciążyć ukraińską obronę przeciwlotniczą. Co więcej, nawet one zostały wyposażone w głowice bojowe – tylko po to, by zmaksymalizować szkody na terenach cywilnych, które stanowią główny cel nalotów.

Eskalacja ataków dronowo-rakietowych na Ukrainę od początku 2025 r. Eskalacja ataków dronowo-rakietowych na Ukrainę od początku 2025 r. / Instytut Badań nad Wojną
Reklama

"Ciągłe zwiększanie liczby środków używanych w zmasowanych atakach najprawdopodobniej ma na celu wsparcie rosyjskich działań zmierzających do osłabienia morale Ukraińców w obliczu nieustannej rosyjskiej agresji" – piszą analitycy amerykańskiego think tanku Instytut Badań nad Wojną (ISW).

Jednocześnie Rosjanie coraz częściej biorą na cel komendy uzupełnień, tak jak miało to miejsce w ubiegłym tygodniu w Połtawie. Rzecznik Sił Zbrojnych Ukrainy płk Witalij Sarancew mówił w wywiadzie z "The New York Times", że Moskwa chce w ten sposób zakłócić proces rekrutacji do armii.

Zachód może pomóc Ukrainie. Wskazał dwa sposoby

Często przywoływany w naszym serwisie Julian Roepcke, dziennikarz niemieckiego "Bilda", zwykł "chłostać" Zachód za niedostateczne zaangażowanie we wsparcie Kijowa. Podobny ton można wyczuć w gorzkim komentarzu opublikowanym na platformie X po wspomnianym zmasowanym nalocie.

Zwrócił uwagę, że samo przekazywanie Ukrainie kolejnych systemów obrony powietrznej – jak IRIS-T, Patriot czy NASAMS – nie wystarczy. "Systemy te, po pierwsze, mogą być produkowane bardzo powoli, po drugie, są niezwykle kosztowne, po trzecie, częściowo nie są już dostarczane z powodów politycznych - i po czwarte, zwalczają tylko ‘strzały’, a nie ‘łucznika’" – czytamy w jego wpisie.

"Dopóki nie umożliwimy Ukrainie niszczenia dronów przed ich wystrzeleniem (lub zestrzeliwania ich znacznie taniej w większych ilościach), ta beznadziejna wojna na wyniszczenie będzie trwać, a w dłuższej perspektywie Rosja może ją tylko wygrać" – dodał.

Dalej zauważył, że większość dronów typu Shahed/Gerań co prawda jest składana w Rosji, ale niemal wyłącznie z komponentów wyprodukowanych w Chinach. "Dlatego strategicznym błędem jest nie postrzeganie Rosji i Chin jako dwóch stron tego samego medalu w kontekście wojny na Ukrainie" – napisał Roepcke. Wskazał, że ta sytuacja wymaga wprowadzenia amerykańskich i europejskich sankcji wobec Pekinu.

"W tej sytuacji dalsze wskazywanie palcem na Donalda Trumpa przy jednoczesnej bierności jest w najlepszym razie niekonsekwentne" – ocenił, mając na myśli postawę europejskich przywódców, wspierających Ukrainę.