"Chcemy się poddać'. Drony wykurzyły Rosjan
Filmik opublikowano w środę. Wykonano go na odcinku frontu w obwodzie charkowskim na północnym wschodzie Ukrainy.
Widzimy na nim jak pod wejście do rosyjskiej ziemianki, wykopanej w pasie drzew, podjeżdża ukraiński dron naziemny. Jego ładunek składał się z trzech min przeciwczołgowych (około 21 kg TNT). Doszło do silnej eksplozji. Potem w kryjówkę żołnierzy Putina uderzył również latający dron-kamikadze.
– Eksplozja trzech min przeciwpancernych – to był bardzo silny wybuch. Jednak ziemianka nie została w pełni zniszczona, więc dostaliśmy rozkaz, by uderzyć w nią ponownie. Wysłaliśmy drona (naziemnego – red.), ale oni (Rosjanie – red.) zdali sobie sprawę, że zamierzamy wysadzić ją (ziemiankę – red.) ponownie. (...) i bardzo szybko wystawili karton – relacjonował jeden z ukraińskich operatorów dronów z jednostki NC13.
Na dużym kawałku kartonu napisane było: "Chcemy się poddać".
"Roboty mogą brać jeńców"
Po jakimś czasie dwaj ocalali Rosjanie – osmaleni i brudni – wyszli bez broni z ziemianki. Przerażeni trzymali w rękach karton z napisem. Dron rekonesansowy doprowadził ich w kierunku linii Ukraińców. Po czym obaj położyli się na polnej drodze, podnosząc ręce i głowę do góry.
Gdy dwóch Rosjan wzięto do niewoli, do pasa drzew, gdzie znajdowała się ziemianka, wkroczyła ukraińska piechota.
– Zaplanowano tam operację oczyszczania – my mieliśmy przeprowadzić uderzenie (dronowe – red.), a oni mieli oczyścić teren (z poukrywanych rosyjskich żołnierzy – red.). Ale okazało się, że... ta jednostka (piechoty – red.) przejęła linię drzew wokół ziemianki w zaledwie 15 minut. Cały pas był już nasz – dosłownie i bez żadnych strat. Można powiedzieć, że nie padł ani jeden strzał – zachwycał się ukraiński operator drona.
– Udowodniliśmy, że dzięki platformom zrobotyzowanym można nie tylko szturmować pozycje, ale także brać jeńców – podkreślił jego kolega z oddziału.