We wtorek 11 września 2001 roku Bush był na Florydzie, w małym miasteczku niedaleko Sarasoty. Po śniadaniu prezydent udał się do szkoły podstawowej imienia Emmy B. Booker, gdzie miał mówić o reformie edukacji.

Reklama

"W drodze z samochodu do sali szkolnej Karl Rove (prezydencki doradca - PAP) powiedział, że w World Trade Center uderzył samolot. Wydało mi się to dziwne. Wyobraziłem sobie niewielki śmigłowiec, który całkowicie stracił orientację i zboczył z kursu. Później zadzwoniła Condi (Condoleezza Rice, doradczyni ds. bezpieczeństwa narodowego - PAP). Rozmawiałem z nią z bezpiecznego telefonu znajdującego się w jednej z klas, którą na czas mojej podróży przerobiono na centrum komunikacji z personelem Białego Domu. Przekazała mi, że samolot, który uderzył w WTC, wcale nie był małą awionetką, tylko pasażerskim odrzutowcem. Byłem oszołomiony. Ten samolot musiał mieć najgorszego pilota na świecie, pomyślałem. Jak kapitan mógł za dnia nie zobaczyć drapacza chmur? Może miał atak serca?" - wspomina były prezydent.

Już wiedząc o uderzeniu pierwszego samolotu w WTC Bush wszedł do szkoły, przywitał się z nauczycielami i uczniami, rozpoczęła się lekcja, w której miał uczestniczyć. Podczas niej współpracownik prezydenta Andy Card stanął za nim i szeptem powiadomił, że drugi samolot uderzył w drugą wieżę.

"Stało się jasne, że Ameryka została zaatakowana" - wspomina Bush. Wiadomość o trzecim samolocie, który uderzył w Pentagon, dotarła do prezydenta USA już w drodze na lotnisko, skąd miał wylecieć do Waszyngtonu. "Wszystko stało się jasne. Pierwszy samolot mógł mieć wypadek. Drugi definitywnie potwierdził atak terrorystyczny. Trzeci był wypowiedzeniem wojny. Krew się we mnie wzburzyła. Pomyślałem, że znajdziemy tych, którzy to zrobili i skopiemy im tyłki" - wspomina Bush.

Reklama

Bush wielokrotnie powtarzał, że nie żałuje żadnej z decyzji podjętych w tym czasie, mimo że działał pod ogromną presją, nie dysponując pełną informacją o wydarzeniach. Jedną z najtrudniejszych decyzji było wydanie rozkazu o zestrzeleniu podejrzanych samolotów, z którymi nie udaje się nawiązać kontaktu i sprowadzić ich na ziemię.

Czwarty samolot opanowany przez terrorystów rozbił się na terenie Pensylwanii. Jego pasażerowie z rozmów telefonicznych usłyszeli o atakach na WTC i opanowali kokpit samolotu. "komisja badająca później te wydarzenia doszła do wniosku, że bunt pasażerów być może ocalił od zniszczenia Kapitol lub Biały Dom. Ten akt odwagi należy do największych w amerykańskiej historii" - pisze Bush.

Już 11 września po południu amerykański wywiad znał nazwiska członków Al-Kaidy, którzy znajdowali się na pokładzie uprowadzonych samolotów. Przed Bushem było jeszcze podjęcie kluczowych decyzji - o rewolucji dotyczącej amerykańskich przepisów bezpieczeństwa, wreszcie - wysłaniu wojsk do Afganistanu. "Historia będzie roztrząsać decyzje, które podjąłem, strategię, którą przyjąłem i metody, którymi postanowiłem się posłużyć. Ale jeden fakt jest bezdyskusyjny - po koszmarze z 11 września na amerykańskiej ziemi przez siedem i pół roku nie przeprowadzono żadnego udanego ataku terrorystycznego. Gdybym w jednym zdaniu miał streścić swoje największe osiągnięcie, jako prezydenta, wybrałbym właśnie to" - pisze Bush.

Reklama

W "Kluczowych decyzjach" George W. Bush opisuje swoje dwie kadencje na stanowisku prezydenta USA. Wspomina swoją elekcję, chwile poprzedzające atak na Irak, kulisy reakcji na finansowy kryzys, huragan Katrina, wojnę w Afganistanie. Bush dzieli się z czytelnikami także szczegółami ze swojego życia osobistego - decyzją o zaprzestaniu picia alkoholu, odkrywaniem wiary, relacjami z najbliższymi. W USA "Kluczowe decyzje" ukazały się w listopadzie 2010 roku i ich sprzedaż ociągnęła 2,5 mln. egzemplarzy, czyli siedem razy więcej niż wspomnienia Billa Clintona.

W Polsce "Kluczowe decyzje" ukazały się nakładem wydawnictwa Akcent.