Na konwencji Republikanów Mitt Romney został oficjalnie kandydatem na prezydenta. Chciał, by wydarzeniu temu mogli przyglądać się prawicowi politycy z PiS. Zaprosił więc Annę Fotygę, Ryszarda Czarneckiego, Tomasza Porębę i Marcina Mastalerka. Nikt z Polaków nie pojawił się jednak na konwencji - informuje "Newsweek". Oficjalnie Poręba tłumaczy, że nie mógł lecieć przez huragan, a Ryszard Czarnecki zasłania się sprawami rodzinnymi. Jednak informator tygodnika z kierownictwa PiS podaje inną przyczynę nieobecności.
Nie wykluczam, że Poręba i Czarnecki mogli mieć swoje powody, ale, ogólnie rzecz biorąc, w partii panowało przekonanie, że w dobrym tonie jest nie jechać na Florydę. Tę linię narzuciła wszystkim Fotyga - mówi "Newsweekowi" polityk partii Jarosława Kaczyńskiego. Poszło, jak uważają dziennikarze pisma, o czerwcową wizytę Mitta Romneya w Polsce. Nie spotkał się wtedy z Jarosławem Kaczyńskim, tylko z Donaldem Tuskiem i Lechem Wałęsą. Dlatego też, zdaniem informatora tygodnika, była szefowa dyplomacji uznała to za afront wobec prezesa partii i radziła posłom by zignorowali konwencję Republikanów.
Część polityków PiS jest wściekła. Moim zdaniem to droga donikąd. Jeśli obrażamy się już nawet na Republikanów, to kto nam zostaje? Chyba nikt - mówi jeden z nich "Newsweekowi". Co na zarzuty informatorów pisma odpowiada Fotyga? Redakcja tygodnika twierdzi, że mimo telefonów i maili nie udało się skontaktować z byłą szefową dyplomacji.