"Telewizja bez kredytu da sobie radę, ale widz odczuje brak pieniędzy" - komentują przedstawiciele telewizji decyzję resortu skarbu. Co zobaczy widz? Więcej powtórek, mniej informacji regionalnych i mniej premier. Plan oszczędnościowy w TVP zakłada drastyczne cięcia i zwolnienia od 900 do około 1100 pracowników. "Nie mamy innego wyjścia" - mówi Marian Kubalica, dyrektor finansowy TVP.

Reklama

Same zwolnienia grupowe mają przynieść około 60 mln zł. Ale to dopiero w przyszłym roku. W tym roku bilans wyjdzie na zero, bo zwalnianym ludziom trzeba będzie wypłacić odprawy.

Oszczędności odczują wszystkie jednostki - od głównych anten po ośrodki regionalne. Ramówki kanałów tematycznych, jak TVP Kultura, TVP Sport czy Polonia mają wypełnić niemal w 100 proc. powtórki. Nowości będę emitowane tylko w przypadku audycji, które zyskają sponsora albo są dotowane, jak TVP Białoruś. Powtórki wypełnią też jedną piątą czasu antenowego głównych stacji.

W ciągu najbliższych tygodni rozstrzygnie się też, czy zawieszony zostanie kanał TVP Historia. Miesięczny koszt funkcjonowania stacji to około 300 tys. zł - a jak mówią sami przedstawiciele telewizji, jest on największą marketingową porażką władz telewizji - w ciągu trzech lat nie udało się "sprzedać" go kablówkom i zapewnić rozpowszechniania.

Reklama

Ramówki oddziałów regionalnych w całości mają być wypełnione programami informacyjnymi i publicystycznymi. Własne produkcje - jak cykl o mniejszościach narodowych Waldemara Jandy w TVP Kraków czy "Telewizyjny Klub Seniora" emitowany w TVP Wrocław - znikną, chyba że szefowie ośrodków znajdą finansowanie na zewnątrz. Od początku tygodnia na korytarzach Woronicza pojawiają się dyrektorzy z regionów - specjalna komisja wdrażająca plan oszczędności negocjuje z nimi cięcia w budżetach. "Trwa walka o każdego pracownika" - mówi jeden z dyrektorów. Wśród najważniejszych pomysłów zarządu jest też ograniczenie kosztów produkcji programów i zwiększenie przychodów z reklam. "Wiadomo, że fortuny wielu prezydentów wyrosły na środkach z telewizji publicznej. Chcemy, by koszty audycji odzwierciedlały sytuację rynkową" - mówi Kubalica.

Najwięcej emocji w telewizji budzą właśnie kolejne grupowe zwolnienia. Związkowcy zarzucają władzom, że zwolnienia zamiast dotykać przerośniętej administracji i kadry kierowniczej będą przeprowadzane wśród montażystów, scenografów, operatorów czy dziennikarzy. Kubalica zarzeka się, że zwolnienia dotkną też administrację oraz kadrę kierowniczą - w tej grupie planowane jest zmniejszenie liczby stanowisk, obniżki pensji i rezygnacja z samochodów służbowych.

W poniedziałek plan naprawczy zarządu przyjęła rada nadzorcza TVP. "Decyzję podjęliśmy jednogłośnie" - mówi szef rady Bogusław Szwedo. W tym samym czasie pomysły zarządu ostro skrytykowało z kolei Ministerstwo Skarbu. Resort nie wyraził zgody na zaciągnięcie kredyt u w wysokości100 mln zł pod zastaw biurowców na Woronicza. Zdaniem ministerstwa TVP nie sprecyzowała, na co dokładnie pójdą pieniądze z kredytu i co zamierza zrobić zarząd, żeby go spłacić. "Przecież nie możemy sobie pozwolić na to, żeby siedziba telewizji publicznej poszła pod młotek" - mówi osoba z Ministerstwa Skarbu. Wątpliwości budziło też uwzględnienie w programie ramowych powtórek programów jako źródła znacznej części przychodów.