Okręgowy Urząd Górniczy w Gliwicach przeprowadził od 1 stycznia do 16 listopada 85 inspekcji w "Halembie" i siedem kontroli. Efekt? 99 razy kazano wstrzymywać roboty. Powody były różne. Wśród najgroźniejszych - nieprzestrzeganie rygorów dotyczących zagrożenia metanowego. Tak było choćby przy eksploatacji ściany nr 3 na pokładzie nr 405/1. Górnicy wydobywali węgiel, mimo że urządzenia wskazywały niebezpieczeństwo wybuchu. Z kolei na pokładzie 402 trwało drążenie chodnika - nikt się nie przejął tym, że doszło do miejscowego zapalenia się metanu.

Reklama

"Na szczęście od zeszłego roku w tej kopalni nikt nie zginął. Ale to nie jest jeszcze powód do radości. Ciągle zdarza się, że kierownicy w kopalni podejmują nieodpowiedzialne decyzje. Pod naszym nadzorem jest 11 zakładów górniczych na Śląsku, w których pracuje 60 tys. osób. Dlatego zdajemy sobie sprawę, że wykroczenia, jakie ujawniamy, to wycinek problemu" - mówi DZIENNIKOWI Roman Sus, zastępca dyrektora OUG Gliwice.

W samej tylko "Halembie" wystawiono w tym roku 60 mandatów, trzy wnioski trafiły do sądu, a 21 osób ukarano dyscyplinarnie.

Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej, twierdzi, że nie każde zagrożenie można przewidzieć, opowiada nam o szkoleniach, na których jak mantrę powtarza się, że życie ludzkie jest ważniejsze od planu i wydobycia. "Nie da się jednak wykluczyć wypadku, jak ten zeszłoroczny w <Halembie>. Większość eksploatacji odbywa się w rejonach niebezpiecznych, gdzie istnieje zagrożenie tąpnięciem albo wybuchu metanu. Każdy górnik ma prawo odmówić wykonania polecenia, jeżeli uważa, że zagraża to jego życiu albo zdrowiu" - podkreśla Madej.

Reklama

Edyta Tomaszewska z Wyższego Urzędu Górniczego potwierdza, że górnicy coraz częściej zdobywają się na odwagę i nawet jeśli nie odmawiają wykonania zadania, to dzwonią do OUG. "Większość kontroli jest wszczynana właśnie po zgłoszeniu od pracowników dołowych. I zazwyczaj okazuje się, że zgłoszenia były zasadne" - wyjaśnia Tomaszewska.

Tylko w październiku w śląskich kopalniach 148 razy wstrzymano roboty pod ziemią. Jako przyczyny WUG wylicza w kolejności: stan obudowy chodników grożący zawaleniem, nieprawidłowy stan urządzeń wentylacyjnych, nieprzestrzeganie rygorów dotyczących zagrożenia metanowego, niesprawność czujników sygnalizujących otwarcie tam przeciwpożarowych.

Prokurator Michał Szułczyński z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach: "Kiedy widzę raporty o wynikach kontroli, nie mogę zrozumieć, dlaczego nadal szafuje się ludzkim życiem" - mówi. "Pokazaliśmy naszą determinację podczas śledztwa w sprawie katastrofy w <Halembie>. Kilkadziesiąt tomów akt pozwoliło nam na sformułowanie zarzutów. Wobec co najmniej 18 osób skierujemy na początku przyszłego roku akty oskarżenia do sądu" - dodaje.