Wnioski o wymianę dowodu Polacy mieli złożyć do końca 2007 roku. Wiele osób ten obowiązek odkładało aż do grudnia. W efekcie pod koniec roku w urzędach tworzyły się gigantyczne kolejki. Na możliwość złożenia wniosku ludzie czekali całymi dniami. Niektórzy nie wytrzymywali długiego stania i wracali do domu. Jak się okazuje, jeszcze ponad półtora miliona Polaków nie złożyło wymaganych dokumentów. Niektórzy tylko dlatego, że nie mają siły przyjść do urzędu. A co dopiero stać w długich kolejkach. Dla emerytów, rencistów czy ludzi ciężko chorych taka wizyta to istna mordęga - pisze bulwarówka.
Ale jak się okazuje, nie muszą oni wcale przychodzić do urzędów, by złożyć wniosek o wymianę dowodu, a następnie iść po raz drugi, by odebrać plastikową kartę. Wicepremier Grzegorz Schetyna zapewnia, że do schorowanych i starszych Polaków urzędnicy sami będą przychodzić - donosi "Fakt".
"Wystarczy, że ludzie zadzwonią do swojego urzędu miasta" - obiecuje "Faktowi" minister spraw wewnętrznych i administracji. "Naczelnik wyznaczy osobę i termin, w którym pracownik wydziału odwiedzi emeryta, rencistę, czy też ciężko chorego człowieka. I wypisze w domu wniosek o wymianę dowodu. Po miesiącu urzędnik przyniesie także nowy, plastikowy dowód".
Jak zapewnia Grzegorz Schetyna, żaden urząd nie ma prawa odmówić chorej osobie przysłania swojego pracownika do jej domu. I obiecuje, że osobiście ukarze takiego leniwego urzędnika. Ale jeżeli urzędnik stwierdzi, że go oszukujemy, jesteśmy młodzi i zdrowi, a po prostu nie chciało się nam iść do urzędu, może odmówić wydania dowodu. Ta usługa jest zarezerwowana wyłącznie dla ludzi, którym trudno o własnych siłach dojść do urzędu miasta - ostrzega "Fakt".