W niektórych miastach nabór zaczyna się marcu, w innych w kwietniu. Niezależnie jednak od tego zarezerwowanie miejsca granicy z cudem. "W ub.r. odesłaliśmy z kwitkiem kilkadziesiąt osób, mimo że mamy 150 miejsc" - mówi Danuta Starzak z Przedszkola nr 3 w Rzeszowie. Nie ma wątpliwości - w tym roku sytuacja się powtórzy. Problemy czekają rodziców zarówno z dużych miast, jak i z małych miejscowości.

Reklama

W Żmigrodzie koło Wrocławia jest tylko jedno przedszkole. Już teraz lista rezerwowa liczy kilkanaście nazwisk. Znalazła się na niej Ewa Miedźwiecka i jej synek Brajan. "Chcę iść do pracy, ale nie mam z kim zostawić dziecka" - mówi kobieta. "Jeśli Brajana nie przyjmą do przedszkola, będę musiała zostać w domu. A mój syn będzie spędzał niewiele czasu z rówieśnikami".

W prywatnych przedszkolach sytuacja jest niewiele lepsza. "To prawda" - mówi Hanna Jaskułowska z przedszkola "Zielony Ludek” w Toruniu. "W ub.r. musiałam odmówić 60 osobom. Nie zanosi się, żeby teraz miało być inaczej. Dlatego niektórzy rodzice myślą o przedszkolu z niemal z trzyletnim wyprzedzeniem". Mieczysław Bielak z Torunia dla swojego kilkumiesięcznego teraz syna szuka wolnego miejsca na 2011 r.. "Wiem, jak trudno było znaleźć miejsce w prywatnym przedszkolu dla starszego chłopca" - tłumaczy swoją zapobiegliwość.

Małgorzata Wójcik z prywatnego przedszkola "Smyk" w Warszawie: "Takich rodziców jest coraz więcej. Rezerwują miejsca tuż po urodzeniu dziecka. Jeśli starsze chodziło do nas, to zajmujemy miejsce też dla młodszego. Wszystkich jednak nie zmieścimy".

I to jest problem. Bo psycholodzy nie mają wątpliwości: przedszkole to bardzo ważny element edukacji. "Uczy samodzielności. Dziecko po przedszkolu w szkole potrafi radzić sobie ze stresem, lepiej koncentruje się na nauce. Jest bardziej dojrzałe społecznie" - wylicza psycholog Marek Świętopełk-Zawadzki. Wtóruje mu Agnieszka Misiak, psycholog z Łodzi: "Mama czy babcia nie zastąpią kontaktu z rówieśnikami. Wychowywany w domu maluch idzie do szkoły przekonany, że tak jak w domu będzie chwalony i głaskany. I rozczarowuje się, nie potrafi sobie poradzić w nowej sytuacji".

Reklama

Nauczyciele z pierwszych szkolnych klas mówią, że różnicę między dziećmi wychowywanymi w domu i w przedszkolu widać na pierwszy rzut oka. "Te z przedszkola emocjonalnie lepiej odnajdują się w grupie" - mówi Anna Krysiak, nauczycielka nauczania początkowego w Szkole Podstawowej nr 42 w Łodzi. "Nie są wyobcowane, z reguły lepiej się uczą. A dzieci, którymi opiekowały się babcie, czasami nawet nie umieją samodzielnie się ubrać po gimnastyce, bo zawsze były w tym wyręczane. Przedszkole jest bardzo potrzebne".