Według "Gazety Wyborczej", 20 sierpnia 2007 roku w siedzibie szefa MON spotkali się ówczesny minister obrony Aleksander Szczygło, szef SKW Antoni Macierewicz, a także szef Dowództwa Operacyjnego gen. Bronisław Kwiatkowski i dowódca wojsk lądowych gen. Waldemar Skrzypczak.

Reklama

Szczygło wysłuchał najpierw opinii wojskowych, którzy mieli przekonywać go, że śmierć cywili była niezamierzona. Wtedy - jak informuje "Gazeta Wyborcza" - Antoni Macierewicz wyciągnął teczkę z raportem, którą przy generałach wręczył ministrowi.

Szczygło - jak relacjonuje gazeta - w miarę czytania okazywał coraz większe zdenerwowanie. Wojskowi nie poznali treści raportu. Według informatora "Gazety Wyborczej", to właśnie raport Macierewicza "ustawił" pracę prokuratury wojskowej.

Raport, jak informuje gazeta, jest oparty między innymi na podsłuchach, które ludzie Macierewicza założyli w bazie Wazi-Kwa. To z tej bazy wyjechał patrol, który ostrzelał Nangar Khel.

Według "Rzeczpospolitej", pomiędzy oficerami kontrwywiadu a żołnierzami doszło w Wazi-Kwa do konfliktu. Kapitan Olgierd C., przebywający obecnie w areszcie, wysyłał do przełożonych meldunki z prośbą o odwołanie ludzi Macierewicza z bazy. Pisał, że sobie nie radzą.

"Rzeczpospolita" przypomina, że podobne zdanie na temat pracy SKW w Afganistanie miał dowodzący wówczas zmianą generał Marek Tomaszycki. Ocenił on ich pracę na dwójkę. Teraz, składając zeznania w prokuraturze, potwierdził tę opinię.