Pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych mecenas Maciej Bednarkiewicz powtarzał kilkakrotnie, że to dzięki szyfrogramowi Kiszczaka milicjanci spod "Wujka" mogli samodzielnie użyć broni. Kiszczak przekazał w nim swoje uprawnienia dowódcom oddziałów MO do decydowania o tym, czy strzelać do protestujących, czy też nie.

Reklama

"Na początku powiedzenie, że ostra amunicja może być przez pododdziały użyta, zmieniało radykalnie całą sytuację" - powiedział Bednarkiewicz. "Jeśli tego się nie robi, a ma się świadomość, że przeciwna strona inaczej ocenia stan prawny - to jest zbrodnia" - podkreślił.

Stanisław Płatek, jeden z przywódców strajku w "Wujku", który także jest oskarżycielem posiłkowym, wniósł o skazanie Kiszczaka, pozostawiając wymiar kary do uznania sądu.

Prokurator domaga się dla Kiszczaka kary czterech lat więzienia, zmniejszonej na mocy amnestii z 1989 roku o połowę, i to w zawieszeniu na pięć lat.

Według aktu oskarżenia, Kiszczak sprowadził "powszechne niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia ludzi"- wysłał 13 grudnia 1981 roku szyfrogram do jednostek milicji, w którym przekazał dowódcom uprawnienia do użycia broni i wydał zgodę na użycie ostrej amunicji.

Zdaniem prokuratorów, dokument ten przyczynił się bezpośrednio do tragedii, jaka wydarzyła się w "Wujku" - do śmierci dziewięciu górników.

Kiszczak jest za to sądzony od kilkunastu lat. I już po raz trzeci. Najpierw 11 lat temu sąd go uniewinnił, potem - w 2004 roku - skazał na dwa lata więzienia w zawieszeniu. Oba wyroki skasował sąd II instancji, który kazał zacząć proces od nowa. A ten ruszył we wrześniu ubiegłego roku.

W środę mowę wygłosi obrońca oskarżonego. Wystąpić ma także generał Kiszczak.