"Gdyby pacjent dostał taką jednorazówką zastrzyk dożylny, mógłby umrzeć wskutek zaczopowania naczyń" - ostrzegał prof. Zbigniew Fijałek, dyrektor Narodowego Instytutu Leków.

Reklama

Od tego czasu prokuratorzy mozolili się nad wyjaśnieniem afery i doszli w końcu do zaskakujących wniosków. "Cząstki i substancje obce (...) przy zachowaniu zasad typowej staranności przez wykonującego iniekcję zostaną dostrzeżone, a strzykawka wyeliminowana z użycia" - stwierdziła prokurator Jolanta Dębiec w postanowieniu o umorzeniu śledztwa. "Brud ten, czarne drobiny i mikrowłókna, był nieorganiczny" - bagatelizowała rzeczniczka prokuratury Beata Syk-Jankowska. Śledczy doszli też do wniosku, że jeśli zanieczyszczenie znajdowało się na tłoku, to taką strzykawkę należy uznać za... czystą, gdyż brud nie zmiesza się z płynami iniekcyjnymi i nie trafi do krwioobiegu pacjenta.

Z takimi argumentami prokuratury nie zgadzają się eksperci medyczni i lekarze. W poznańskim szpitalu wojewódzkim po pobraniu roztworu soli pielęgniarki zauważyły pływające czarne kłaczki w strzykawkach. Trzy z nich wyrzuciły do kosza, po czym zaalarmowały lekarza dyżurnego, który zakazał dalszego używania jednorazówek firmy Becton Dickinson. Eksperci z Narodowego Instytutu Leków w jednej z tych strzykawek znaleźli cztery różne drobnoustroje chorobotwórcze, m.in. staphylococcus hominis. Zastrzyk zrobiony taką strzykawką może doprowadzić do sepsy.

Według firmy Becton Dickinson do jednorazówek produkowanych w hiszpańskim zakładzie we Fradze dostały się kawałki pianogumy z poprzyklejanymi kawałkami kleju, które przypominają skrzydła owadów. "Uważam, że nie było żadnego powodu, aby zgłaszać incydent medyczny, gdyż taki kłaczek nie wpływa na sterylność produktu" - zeznał prezes firmy Becton Dickinson Polska Maciej Koenig.

Reklama

Problem w tym, że kłaczek wprowadzony do krwioobiegu może spowodować zator płucny.

Strzykawki badał też Instytut Ekspertyz Sądowych w Krakowie. W jednorazówkach znaleziono mikrowłókienka, silikon, węglany i drobiny kurzu. Z kolei specjaliści z Narodowego Instytutu Leków zauważyli, że w części strzykawki, która ma kontakt z płynami, pojawiał się biały pierścień przesuwający się wraz z tłokiem. Wyglądało to tak, jakby tłok zbierał zadziory z powierzchni ścianek.

Firma Becton Dickinson przez ponad pół roku ukrywała aferę. Reklamacje składały szpitale w Radomiu, Olsztynku, Chorzowie, Poznaniu, Makowie Mazowieckim i Gdańsku. W magazynach koncernu znaleziono 138 zanieczyszczonych strzykawek. "Firma powinna zostać ukarana za dążenie do zysku za wszelką cenę" - mówi zastępca dyrektora Radomskiego Szpitala Specjalistycznego Tadeusz Kalbarczyk.

Jednak producent i dystrybutor strzykawek nie poniosą odpowiedzialności za to, że nie zaalarmowali nadzoru farmaceutycznego. Ten wątek śledztwa umorzono wobec „braku znamion czynu zabronionego”.