Rutkowski mówi, że okradziono go pod koniec 2006 roku, gdy był w areszcie. Oprócz wanny stracił baterię do zlewozmywaka, kilkanaście metalowych wyłączników, sprzęt AGD, sprzęt budowlany i kafelki. Wartość skradzionych przedmiotów to 100 tysięcy złotych - pisze "Express Ilustrowany".

Reklama

"Po wyjściu z aresztu dowiedziałem się, że dzień przed kradzieżą, zanim zamontowano alarm, Magda dała wolne dozorcy, który pilnował domu. Zastanawiające jest także to, jak ważącą ponad 200 kg wannę w drewnianej obudowie udało się złodziejom znieść z piętra, na które nie było jeszcze schodów" - mówi detektyw gazecie.

Detektyw powiadomił policję i prokuraturę, gdy w mieszkaniu matki byłej narzeczonej zauważył wyłącznik podobny do tych, jakie zniknęły z jego wartego ponad dwa miliony domu. Policja, choć do poszukiwań zaangażowała spore siły, a nawet psy, na trop złodziei nie wpadła.

Teraz mundurowi wracają do sprawy. Chcą przesłuchać matkę byłej przyjaciółki Rutkowskiego. Ale kobieta mówi "Expressowi Ilustrowanemu": "Krzysztof mści się, gdyż moja córka go rzuciła. A przełącznika nie ukradłam. Mam go od dłuższego czasu".