Kończyny oderwane od ludzkich ciał, zwłoki zwęglone od wybuchów min zapalających, zakrwawione twarze zabitych, powykręcane i spalone trupy we wrakach samochodów, ranni żołnierze ociekający krwią - tak zdjęcia opisywał na początku sierpnia dziennik "Polska".
Portal koledzyzwojska.pl tłumaczył się, że zamieszczono je, by pokazać, jak wygląda prawdziwa wojna. Taka, na której walczą Polacy w Afganistanie i Iraku. Publikacja zdjęć miała pomóc oskarżonym żołnierzom z Nangar Khel, którzy na misji narażali życie, a po powrocie trafili do aresztu.
Na artykuł szybko zareagowała Prokuratura Garnizonowa we Wrocławiu. Zachodziło bowiem "uzasadnione podejrzenie popełnienie przestępstwa znieważenia zwłok". Ale wrocławscy śledczy po zbadaniu sprawy odmówili wszczęcia śledztwa. I to nie dlatego, że zwłoki nie były znieważane publikacją makabrycznych zdjęć. Powodem formalnej odmowy jest to, że za wszystko odpowiadali cywile.
"Po dokładnym zbadaniu zdjęć śledczy ustalili, że nie znajdują się na nich polscy żołnierze i to nie oni je zrobili. Portal, na którym zostały pokazane, nie jest wojskowy, a fotografie dostarczyła osoba cywilna" - wyjaśnił ppłk Marek Golińczak z Prokuratury Garnizonowej we Wrocławiu.