Dziennikarz reaguje co prawda na bodźce, otwiera oczy i sprawia wrażenie, że rozpoznaje bliskich, ale może mieć uszkodzony mózg. "W najlepszym wypadku wszystkich czynności będzie musiał uczyć się od nowa" - mówi informator dziennika.pl.

Reklama

Prokuratorzy w zeszłym tygodniu otrzymali od lekarzy raport o stanie zdrowia dziennikarza, z którego wynika, że na przesłuchanie trzeba będzie długo poczekać. "Istnieje prawdopodobieństwo, że Zientarski w ogóle nie będzie mógł wziąć udziału w czynnościach dochodzeniowo-śledczych" - mówi nam szefowa Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów, Katarzyna Dobrzańska.

Zientarski nie jest w pełni przytomny, ale śpiączka to już dla niego przeszłość. Na dziennikarzu goją się rany, wiadomo też, żę potrzebna też będzie rehabilitacja i ćwiczenia lewej strony jego ciała - ma tam lekki niedowład.

Czerwone ferrari 360 modena 27 lutego uderzyło o betonowy filar wiaduktu na warszawskim Ursynowie. W spalonych szczątkach samochodu znaleziono zwłoki dziennikarza "Super Expressu" Jarosława Zabiegi. Maciej Zientarski w bardzo ciężkim stanie trafił do szpitala.

Do dziś nie ma pewności, który z mężczyzn prowadził warty około 100 tysięcy euro samochód. Świadkowie wskazują jednak na Zientarskiego. Mówią też o ogromnej prędkości - około 200 km/h - z jaką ferrari mknęło po ulicach stolicy.