Kto w lutym widział płonące czerwone ferrari wbite w betonowy filar warszawskiego wiaduktu, był przekonany, że nikt żywy z tego nie wyjdzie. Samochód prowadził Maciej Zientarski - twierdzi "Fakt". On przeżył, ale jego kolega Jarosław Zabiega zginął. Maciej przez miesiąc leżał w śpiączce. Po rehabilitacji cudem zaczął chodzić i teraz uczy się żyć na nowo - zauważa bulwarówka.

Reklama

"Fakt" spotkał go na pływalni na Mokotowie. Przytrzymywany przez instruktora wchodził do basenu i z radością próbował pływać i nurkować. Tylko poorane bliznami ciało przypominało mu wciąż o wypadku. Po basenie pojechali do restauracji i do szpitala Dzieciątka Jezus, gdzie walczył o życie. "Widzisz Maciek. Tam leżałeś na 1 piętrze" - mówiła żona czule do męża, pokazując mu szpitalne okno. Przy takiej opiekunce dziennikarzowi chce się żyć - pisze bulwarówka